Rozdział ósmy
YAVARA
Widziałem Elenę nago setki razy. Kiedy byliśmy nastolatkami, strasznie zazdrościłem jej kobiecej sylwetki i często ją podziwiałem. Pamiętam, jak się rumieniła, kiedy przyłapywała mnie na gapieniu się, ale nigdy nie próbowała się ukryć. Wtedy wiedziałem, dlaczego, ale nic nie powiedziałem. Homoseksualizm był hańbiony w społeczeństwie Highland i bałem się o nią. Prawdę mówiąc, trochę się o siebie bałem, bo nawet w wieku trzynastu lat czułem dziwne mrowienie, kiedy patrzyłem na doskonałość, jaką była Elena Straltaira. Teraz urosłem do ciała, którego krągłości przewyższały jej, ale niewiele, a to, co ja przewyższałem Elenę w zmysłowości, zyskała na atletycznej elegancji. Och, dwa lata bycia łowczynią zdziałały dla niej cuda; jej plecy były pełne szczupłych mięśni, jej brzuch był miękką tarą, a jej uda były tonalnymi pniami, które idealnie marszczyły się pod jej giętkimi kulami. Teraz jej ciało było bogate i brązowe, uderzająco kontrastujące z niemal białymi włosami i przeszywającym błękitem oczu. Na nosie i policzkach miała kilka piegów, które tylko podkreślały jej egzotykę. Egzotyczny. Tak, Elena z pewnością była jedyna w swoim rodzaju, a ja wpatrywałem się bezwstydnie w zwisającą wyjątkowość między jej nogami.
„Więc pamiętasz, że byłeś zarówno Alkandi, jak i sobą? Ale czy nie jesteś tą samą osobą? – zapytała Elena, pakując swoje rzeczy do toreb.
"Nie dokładnie." Powiedziałem: „Alkandi zawsze była częścią mnie, ale nie była mną. Byliśmy razem przez całe życie, ale rozstaliśmy się, gdy Zander zabrał mnie na płaszczyznę astralną. Kiedy wróciliśmy, byliśmy dwiema różnymi osobami, ale żadna z nas nie była… — Wskazałam na siebie — …ja, jeśli to ma sens. Jedna połowa była pomysłem księżniczki Tiadoa, a druga była Alkandi. Żaden nie mógł istnieć bez drugiego, ale księżniczka Tiadoa nie chciała już być Yavarą. Alkandi musiał wymusić tę kwestię.
„A potem się przemieniłeś? Twoje dawne ja przejęło ciało Zandera i zgwałciło cię? Elena zrobiła mi pytające brwi. „Cały ten gwałt, Yavara; Nic dziwnego, że masz kompleks.
– Ostrożnie, Eleno. Uśmiechnąłem się złośliwie. – Dzieliłem twoją głowę i jest tam trochę niegrzecznych, niegrzecznych myśli.
"Tak jak…?" Elena odwzajemniła uśmiech, jej niebieskie oczy błyszczały.
– Cóż, na przykład ta fantazja, którą masz o mojej najdroższej starszej siostrze. Uśmiechnąłem się. „Ten, w którym niedawno została koronowana na królową i postanawia zbadać koszary Zamku Thorum. Ten, w którym przyłapuje cię na masturbacji w łazience?
„A potem co się dzieje?” Elena odwzajemniła uśmiech, zupełnie bezwstydna. Nie miała już wstydu; Wyssałem to z niej.
„A potem…” zachichotałam, zamykając kufer, „…ona szantażuje cię, abyś zjadł jej cipkę”.
„Twoja siostra jest taką pizdą w prawdziwym życiu, nie mogłem pozwolić jej na złamanie charakteru”. Uśmiech Eleny był teraz krzywy. „Ale daj spokój, Yavara, to nie jest najgorsze. Kontynuować."
– I po tym, jak sprawisz, że moja wredna starsza siostra przyjdzie. Powiedziałem, krocząc lubieżnie do Eleny, „Wyskoczyłem przez okno wieży, żeby cię przed nią uratować”.
– Ale ona ma strażników pałacowych czekających w skrzydle i słyszą zamieszanie. Elena powiedziała, biorąc mnie w ramiona.
„Oczywiście wszystkie są kobietami i wszystkie są takie piękne”. Jęknęłam, czując, jak kutas Eleny rośnie między moimi nogami. „Trzymają mnie, a Leveria sprawia, że też liżesz moją cipkę. Padam ofiarą waleczności twojego języka i wyznaję ci moją dozgonną miłość”.
– Nie kończ tego, Yavaro. Elena wyszeptała w moje usta, jedna z jej dłoni wiła się między moimi udami.
„Leveria odwołuje swoich strażników i patrzy na mnie z tym… dominującym wyrazem twarzy. Oboje tak macie. Cały czas byłeś z nią w zmowie; to pułapka! Za zasłonami w oknie jest falbana, a moja własna matka zostaje ujawniona, związana i zakneblowana! Mój głos drżał z pożądania. „A ty, Elena Straltaira, miłość mojego życia; ty i moja siostra zmuszacie mnie do ujeżdżania twarzy mojej matki. A kiedy przyjdę, a moja matka i ja ze łzami w oczach wyznamy, że jesteśmy zdeprawowanymi dziwkami, które kochają kazirodztwo, wtedy ty i Leveria zrobicie z nami swoje.
„Byłem w ciemnym miejscu, kiedy wyczarowałem tę fantazję”. Elena wyszeptała, jej palce odnalazły moje płatki, jej oczy wpatrywały się we mnie żarliwie, „To była moja pierwsza noc w Castle Thorum, a mój umysł wciąż był świeży po przyjęciu, które urządziłeś mi poprzedniego dnia. Twoja matka była tam, żeby mnie odesłać, a Leveria była tam, żeby się ze mnie śmiać.
"Pamiętam." Syknęłam w usta Eleny, zagubiona w jej szafirowej głębi. „Ale dlaczego oni? Dlaczego kazirodztwo?
– Chyba po prostu mam apetyt na kobiety z Tiadoa. Oddech Eleny był chrapliwy, jej palce wpychały się do środka. „Myślę, że chciałam tylko zobaczyć, jak wszyscy czujecie ułamek mojego wstydu, wstydu, jaki czułam z powodu tego, kogo kochałam”.
„Zawstydź mnie, Eleno!” Dryfowałem w różowej mgiełce pożądania. „Nawet będę cię nazywał „Leveria”, jeśli chcesz”.
„Ale czego chcesz, Yavaro?” Oczy Eleny zabłysły, jej kutas pulsował między naszymi napierającymi brzuchami. „Co budzi w tobie moja mała fantazja o twojej siostrze i matce?”
– Myślisz, że jestem aż tak zdeprawowany? Zapytałem z sapnięciem śmiechu.
– Och, wiem to. Elena warknęła mi do ucha, a ja prawie doszłam do siebie po jej słowach. Czy pociągała mnie moja siostra i matka? Z pewnością rozpoznawałem ich piękno, ale nie mogłem powiedzieć, czy moje nowe ja zagłębiłoby się w takie upadki; Musiałbym zobaczyć ich osobiście, żeby wiedzieć, a to raczej się już nigdy nie powtórzy. Mogłem powiedzieć, że myśl, że Elena Straltaira ma tak zdeprawowany fetysz, podnieciła mnie do granic tortur.
„Och, przeleciałbym moją siostrę; czy to właśnie chcesz usłyszeć? Zagryzłem wargę Eleny, wyciągając ją na zewnątrz. „Lizałbym dupę tej spiętej suki, dopóki nie zobaczyłbym w niej swojego odbicia, potem wziąłbym tego kutasa” Chwyciłem męskość Eleny, „i patrzyłbym, jak ją pieprzysz dopóki nie wypadła”.
Elena wysyczała drżący oddech. "Zmiana planu." Powiedziała ochryple: „Będziesz teraz „Leverią”. I jednym ruchem obróciła mnie, rzuciła na łóżko i przywarła do moich pleców, jej kutas rozchylił moje policzki. Gryzę prześcieradła, wijąc się w oczekiwaniu, czując, jak jej pulsujące ciepło staje się mokre od mojej wydzieliny, przemierza długość mojej skazy i naciska na mój pragnący odbyt. Wreszcie.
„Ranger Straltaira!” Płakałam głosem mojej starszej siostry: „Co ty robisz?! Utnę ci za to głowę!
– Och, będziesz to miał, Wasza Wysokość. Elena wyszeptała, jej czubek wbijał się w mój brudny środek. Wciągnąłem powietrze przez nos i zamknąłem oczy, delektując się każdym centymetrem jej… „Yavara, nie możemy teraz tego zrobić”. Elena westchnęła i wycofała się.
Leżałem tam z niedowierzaniem. „CO MASZ NA myśli, mówiąc: „NIE MOŻEMY TEGO ZROBIĆ TERAZ?”
„Musimy się przygotować do wyjścia”. Elena powiedziała, zsuwając się ze mnie.
Odwróciłam się jak rozwścieczony kot. – Podejdź tu i pieprz mnie teraz, albo…
– Co, przejąć kontrolę nad moim umysłem? Elena uśmiechnęła się złośliwie. „Wiesz, czego potrzebujesz, Wasza Wysokość? Musisz nauczyć się dyscypliny, a jako tropiciel jestem najlepszą osobą, która może cię tego nauczyć. Prestira może przekazać całą magię świata, ale to nic nie znaczy, jeśli nie potrafisz się kontrolować.
„Co to kurwa jest?!” Krzyknąłem: „Pieprzona lekcja?!”.
„Ty, moja najdroższa miłości, jesteś rozpieszczonym bachorem”. Elena zadrwiła, zakładając spodnie, by zakryć prezent, który jej dałem. „Spędziłeś całe swoje życie na rozpieszczaniu i zauroczeniu, a nawet po przemianie, wciąż jesteś tą samą zgniłą małą dziewczynką, która napadła na piekarnię, kiedy twój mama odmówiła ci słodyczy. Jesteś impulsywny, ambitny, chciwy i skłonny do gwałtownych wybuchów, gdy nie dostajesz tego, czego chcesz”. Elena rzuciła mi szczere spojrzenie. „To nie są cechy godne królowej, a tym bardziej władczyni narodu, który jest zaprzysięgłym wrogiem naszej ojczyzny”.
Gdybym nauczył się telekinezy, mógłbym wyrzucić Elenę przez okno. Ten impuls sprawił, że się zatrzymałem i zdałem sobie sprawę, że miała rację. Westchnęłam, czując, jak namiętność odpływa ze mnie i pojawia się rozczarowanie. „Masz rację, oczywiście”. Wymamrotałem: „Nie jestem prawie gotowy, by być władcą królestwa. Nie winię cię za to, że mi nie ufasz.
– Hej – powiedziała Elena, siadając topless obok mnie na łóżku. – Ufam, że kobieta, którą możesz się stać, zrobi niesamowite rzeczy. Tak, jesteś tym wszystkim, ale jesteś także współczujący, silny i posiadasz wspaniałą wizję. Jeśli jest ktoś, kto może wskrzesić Alkandra bez rozlewu elfiej krwi, to jesteś to ty. Będziesz mostem pokoju między naszym starym a nowym domem”.
„Nasz nowy dom”. – mruknąłem, splatając palce z Eleną.
"Tak." Elena uśmiechnęła się. „Ty i ja”, mrugnęła, „i może jeszcze kilku innych”.
„Wielu, wielu innych, ale zawsze ty”. Moje palce rozplotły się z jej i powędrowałem w górę jej uda.
Elena zacisnęła dłoń na moich dwóch palcach i podniosła je do ust. Ssała jedną, potem drugą, po czym poprowadziła je między moimi nogami. „Kiedy wrócimy do Wielkiego Lasu,” wyszeptała Elena, przesuwając moim palcem po mojej cipce i przyciskając go do mojej ulubionej dziurki, „Zamierzam pieprzyć ten twój zdzirowaty mały tyłek, dopóki nie będziesz błagać, żebym przestał”.
Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym, patrząc na nią z na wpół przymkniętymi powiekami. – Czy nie możesz mi dać czegoś, co mnie zatrzyma, dopóki nie dotrzemy na miejsce?
„Nie, Yavaro”. Elena uśmiechnęła się. „Dyscyplina, rozumiesz? Podoba mi się pomysł, żebyś błagał. Chcę, żebyś padł na kolana i błagał o to, kiedy już tam dotrzemy. Elena wepchnęła moje własne palce w tyłek. Jęknąłem z przyjemności, gdy pracowała nimi głębiej, przekręcając, aż poczułem, jak moje kostki naciskają na moją rozszerzoną krawędź. Była wyprostowana, Elena była, wygięta do tyłu z potrzeby w swoich spodniach, ale nie uległaby własnym pragnieniom. Wstała i zostawiła mnie tam, żebym się zgwałcił jak głupiec.
„Czas się ubrać, Yavara”. Powiedziała, uśmiechając się do mojej rozczarowanej twarzy.
„Ty suko”. Warknąłem, cofając palce. Instynktownie je wyssałam, po czym z westchnieniem zdałam sobie sprawę, że będę musiała znowu umyć zęby.
Włożyłam czarną sukienkę, gdy Elena oświeciła jeden z za dużych płaszczy Zandera. Z założonym kapturem wystarczająco dobrze zakryłby jej twarz, uszy i włosy, chociaż jej postura wciąż była niewątpliwa elfka. Zeszliśmy na dół, gdy Prestira, Brock i Zander kończyli śniadanie. Brock spojrzał nieufnie na Elenę.
"Wyglądasz inaczej."
– Jesteś bardzo spostrzegawczym orkiem. Elena odpowiedziała.
- Och, świetnie - powiedział Brock, rozdzierając zębami kawałek bekonu - kolejny cwaniak w grupie. Ty i Zander powinniście się dogadać, kurwa, dobrze.
Skończyliśmy śniadanie i wyszliśmy na dwór. Śmiem twierdzić, że stanowiliśmy dziwną grupę, ale w Ardeni Dreus nikt tego nie zauważył. Gdy szliśmy, Brock miał dodatkową sprężystość w kroku i wypełniał powietrze opowieściami o swoim plemieniu.
„Szerok jest moją żoną; polubisz ją, moja królowo, jest bardzo podobna do ciebie. Trenok, to mój najstarszy syn. Stoi tutaj na mnie – Brock wskazał na swoje czoło. – Nadal jest w zasadzie chłopcem, więc kiedy dorośnie, będzie co najmniej o pół stopy wyższy ode mnie. Postawiłem go na czele plemienia, kiedy tu byliśmy. Zachichotał czule do siebie, „Być może będę musiał z nim walczyć, żeby go odzyskać”.
– Czy wyzwałby cię na przywódcę plemienia? Zapytałam.
– O tak, ambitny mały draniu. Nadal mam na niego siłę, ale nie na długo. To będzie najbardziej dumny dzień w moim życiu, kiedy w końcu mnie wykopie.
„To ujmujący moment ojca z synem”. Zander prychnął.
„Plemię jest tak silne, jak jego przywódca, Zander. Gdybyśmy działali jak członkowie rodziny królewskiej i po prostu przekazali całą władzę jakiejś słabej, małej pizdzie, orki już dawno by wyginęły.
„Jeśli odszedłeś od plemienności i pozbyłeś się archaicznych metod pośrednictwa władzy, orkowie mogą faktycznie mieć swój własny naród. Zamiast tego walczycie między sobą o to, które plemię dostanie jaki areał lasu”. – odparł chłodno Prestira.
– Po to jest. Brock powiedział, czule wskazując na mnie: „Królowa Ciemności może zjednoczyć wszystkie plemiona wszystkich ras w jeden naród. Nie będziemy musieli pracować na resztki w Ardeni Dreus ani zabijać dla ziemi w Wielkim Lesie, kiedy zjednoczy nas potężne imperium.
„Ta wiadomość, którą wysłałeś do swojego plemienia,” Elena wtrąciła się do rozmowy, „zestrzeliłem tego orła w Świerkach; nigdy go nie dostali”.
Postawa Brocka zmieniła się w poważną. – W takim razie musimy działać szybko. Skręciliśmy za róg na pustą parcelę. Jeden ze starożytnych wewnętrznych murów miasta znajdował się na tyłach parceli i zdałem sobie sprawę, że był to ten sam mur, przez który przeszliśmy dwa dni temu, aby wejść do miasta. Zander odsłonił zaklęte drzwi ukryte w cegłach i pociągnął za klamkę. Nie poruszyło się. Pociągnął ponownie. Nic.
„Wyżynni magowie!” - syknęła Prestira. Odwróciłam się gwałtownie, serce podskoczyło mi do gardła.
“Sandacz Fredeon!” Ryknął jeden z mężczyzn. Było ich pięciu, wszyscy mieli na sobie biało-złote płaszcze z herbem góralskim wyszytym na piersiach. Za nimi podążało dziesięciu strażników z napiętymi łukami i wycelowanymi w nas.
– Wydawało mi się, że mówiłeś, że mamy czas do zmroku! Zander syknął na Elenę.
„Musieli użyć portalu, żeby się tu dostać; Nie sądziłem, że przyprowadzą magów! Elena odpowiedziała, sięgając pod swój płaszcz.
"Ona kłamie!" Brock warknął: „Ona nas, kurwa, sprzedała! Zwiadowca, suko, mówiłem ci, że ona…
„Ona kurwa nie kłamie!” Prestira syknęła, ponieważ zarówno ona, jak i ja przejrzeliśmy otwarte myśli Eleny w chwili, gdy zobaczyliśmy strażników.
„Prestira, otwórz te drzwi i przeprowadź przez nie wszystkich. Zatrzymam ich. - powiedział Zander, podchodząc do mężczyzn. "Co mogę dla ciebie zrobić?" Nazwał.
„Odłóżcie laskę i broń i wszyscy wystąpicie naprzód!” Mag ryknął.
„Nie masz tu żadnej jurysdykcji. Czy ta akcja jest zatwierdzona przez króla Dreusa? Czy on wie, że magowie z Wyżyn aresztują ardeńskich obywateli w obrębie jego murów?
„Odłóż laskę, Fredeonie!”
– Nic nie zrobię, dopóki nie będziesz miał nakazu podpisanego przez sędziego z Ardeńczyków.
„Ostatnie ostrzeżenie, Fredeonie!”
– Jeśli nie masz nakazu, możesz iść się pieprzyć…
Z rąk maga wystrzelił piorun. Zander zebrał błyskawicę w swoją laskę, po czym wystrzelił ją z powrotem w napastnika. Mag eksplodował różową mgłą. Był moment, kiedy wszyscy po prostu patrzyli na siebie, a opary krwi rozpraszały się w porannym słońcu. Potem wszystko się popieprzyło. Rangersi wystrzelili strzały, podczas gdy czterej pozostali magowie rozpoczęli swoje tajemne ataki. Zander zatrzymał strzały w locie i skierował magiczne ataki w górę, wysyłając trzy strumienie ognia wysoko w powietrze. Czwarty przełamał jego obronę, trafił go prosto w klatkę piersiową i posłał na ścianę. Jego głowa uderzyła w cegły z obrzydliwym trzaskiem i nie ruszał się.
Rzuciłem się w jego stronę, strzała ledwie minęła moją głowę. Elena krzyknęła i oddała dwie salwy w krótkim odstępie czasu. Jeden trafił w szyję strażnika i usłyszałem, jak Elena wydała z siebie jęk rozpaczy, ale nie ustąpiła. Naciskała swój atak, strzelając strzała za strzałą, zmuszając magów do skupienia się na blokowaniu ich lotu. Brock ryknął wojenny okrzyk i zaatakował elfy, nie zważając na strzały, które wbiły się w jego ciało. Jeden dwa trzy cztery; trzonki sterczały mu z przedramion i nóg, ale nie spowalniały go ani o krok. Prestira gorączkowo rzucała zaklęcia na zamek bezskutecznie, strumienie przekleństw wypływały z jej ust przy każdym niepowodzeniu. Zander odzyskał przytomność w samą porę, by rzucić magiczną tarczę wokół Brocka. Cztery strumienie ognia pochłonęły orka, tworząc piekielną kulę wokół tarczy. Widziałem przerażenie w oczach magów i współczułem; Wiedziałem, jak to jest być na śmiertelnym końcu Brocka Terdiniego. Wziął jednego z magów w swoje potężne ręce i oderwał głowę elfa, wyrywając nią kręgosłup. Magowie cofnęli się przerażeni, ale komandosi po prostu wyrazili ponurą determinację. Elena wystrzeliła strzałę w jedno z ich oczu, a jego głowa odchyliła się do tyłu, ukazując długość trzonka. Łzy napłynęły jej do oczu, kiedy dobyła kolejnej strzały i nałożyła ją na cięciwę. Wycelowała w trzonek, po czym upadła z wrzaskiem na ziemię, strzała sterczała jej z ramienia. Elena. [bELENA![/b]
Ogarnęła mnie gorąca wściekłość, elektryzując moje mięśnie, podsycając wewnętrzną moc. Sięgnąłem do umysłu strażnika, który zastrzelił Elenę, i zmusiłem go, by dźgnął jednego ze swoich braci w plecy. Strażnicy szybko zareagowali na nowe wydarzenia, ale jeden z nich nie był wystarczająco szybki. Mój skazany na zagładę zastępca przeprowadził samobójczą szarżę na swoich najbliższych braci, wypruwając sobie wnętrzności z miecza chłopca, ale także wbijając ostrze w gardło strażnika. Pobliski mag podpalił ich parę, a ja uwolniłem kontrolę nad tropicielem, gdy jego ból stał się dla mnie nie do zniesienia. Ruszyli w miażdżącym tańcu ognia, a ich krzyki odbijały się echem od ulicy.
Zander walczył z pozostałymi trzema magami, kontrując ich zaklęcia, odrzucając własne ataki z ręki i laski. Zdobył przewagę, zabijając dwóch magów zaklęciem dezintegracyjnym i powalając ostatniego na ziemię. Wtedy w jego udzie wbiła się strzała i padł na kolana, chwytając się wbitego drzewca. Brock rzucił włócznią w strażnika, a pocisk przeniósł ofiarę na dziesięć stóp, po czym przyszpilił ją do ściany. Pozostali tropiciele nękali orka salwą za salwą, a on podniósł najbliższego, by użyć go jako tarczy z wrzeszczącego mięsa, gdy biegł z powrotem do nas. Próbowałem ukryć jego odwrót, łącząc umysły z jednym ze strażników, ale moja uwaga była zbyt podzielona. Elena leżała słabo oparta o ścianę, próbując wyciągnąć strzałę z ramienia.
„Strzała Nadi”. Jęknęła, patrząc na bezkrwawą ranę. – Kto…
Nie miałem czasu zastanawiać się nad tajemnicą, bo w tej samej sekundzie Brock runął w dół, niesiony przez zaklęcie napędowe rzucone przez ostatniego maga. Wylądował na biednym strażniku, którego niósł, a mężczyzna rozprysnął się jak arbuz po bruku. Prestira w końcu otworzyła drzwi i wepchnęła mnie do środka. Wybiegłem i wyrzuciłem Elenę przez drzwi, podczas gdy Brock przez nie wpadał.
"Wchodzić!" Krzyknęła Prestira.
“Sandacz!” Krzyknąłem z powrotem. Podbiegłam do czarodzieja i świat eksplodował. W uszach dzwoniło mi, widziałem gwiazdy, moja głowa dotykała bruku. Posypał mnie gruz, odłamki cegieł zbyt małe, by można je było nazwać kamieniami. Zobaczyłem elfickie buty kroczące przed nami. Mag podniósł nieprzytomnego Zandera z ziemi, gdy tropiciele związali ręce Prestiry za jej plecami, ściskając jej palce, aby nie mogła rzucić zaklęcia. Moją wizję wypełniła znajoma twarz. Gdzie ja już widziałem tę twarz? Okrywał go kaptur strażnika, ale rysy były widoczne. Takie były surowe rysy twarzy, elfie piękno wyblakłe przez lata trudów.
– Księżniczka Yavara Tiadoa? – zapytał główny strażnik Adarian, klękając na moim poziomie.
Słabo potrząsnąłem głową.
Adarian przycisnął moje policzki do siebie i zmusił do otwarcia ust. Nawet w moim skompromitowanym stanie, poczułem trzepotanie w moich czeluściach. Uciekaj, walcz, zabijaj, pieprz się; te stare, pierwotne instynkty powracają ponownie. Sięgnął do paska i wyciągnął torbę, a proszek przywarł do materiału. Strzeliłem do jego umysłu i przejąłem nad nim kontrolę. Poczułam jego szok, a potem jego przerażenie, gdy sięgnęłam jego ręką i chwyciłam jego ostrze. Zmusiłem go do przyłożenia go do gardła. Przepraszam, Eleno.
„Wszyscy na ziemię!” Rozkazujący głos przeciął powietrze.
Czterdziestu uzbrojonych ludzi otoczyło naszą ósemkę. Strażnicy opuścili ręce i podnieśli ręce, padając na kolana. Puściłem umysł Adariana i opuściłem głowę w bezsilnym poddaniu. Ciało Adariana zadrżało, zanim został brutalnie powalony przez strażnika. Na chwilę nasze oczy połączyły się nad brukiem i zobaczyłem wyryty w nich gniew. Potem został odciągnięty. Poczułem, że moje ręce i nogi są związane razem, a potem ludzie brutalnie podnieśli mnie i wrzucili na tył zamkniętego w klatce powozu. Zander i Prestira zostali rzuceni obok mnie, zanim drzwi klatki zamknęły się za nami.
Zander nadal był nieprzytomny i mocno krwawił z rany. Żadnej strzały Nadi, która zamieniłaby ciało w kamień; to była tętnica przestrzelona postrzępionym grotem strzały. Prestira gorączkowo krzyczała do strażników, by mu pomogli, ale oni ją zignorowali. Strzeliłem sobie w mózg czarodzieja i obudziłem go wstrząsem. Zander, uważany za bliskiego śmierci, został nieskrępowany. Zacisnął zęby, wyszarpnął strzałę, a następnie wyleczył pozostawioną przez nią dziurę. Pięść przebiła kraty i uderzyła Zandera w szczękę. Rzucił się do przodu, drzwi klatki otworzyły się i został bezceremonialnie wyciągnięty na zewnątrz. Pobili go pałkami, obezwładniając jego ramiona, ale Zander nie walczył. Poprzez grad pięści wrzasnął: „Jestem Zander Fredeon z Wielkiego Lasu, honorowy konsul Wyżyn i żądam spotkania z waszym przełożonym!”
Kapitan straży odwrócił głowę. "Zatrzymywać się!" ryknął. Mężczyźni odsunęli się od Zandera, gdy podszedł do niego kapitan. – Ty jesteś Zander Fredeon?
"Tak." - powiedział Zander, plując krwią.
Kapitan pochylił się i wyciągnął rękę do pokonanego czarodzieja. Zander wziął go i kapitan podciągnął go. „Dlaczego Górale mieliby atakować jednego ze swoich najbliższych sojuszników?”
"Nie mam pojęcia."
„Jesteś oskarżony o porwanie księżniczki Yavary Tiadoa, Fredeon! Wiesz, dlaczego tu jesteśmy!” Pozostały mag ryknął ze swojego zamkniętego w klatce powozu.
Ręka kapitana powędrowała do jego miecza. – Czy to prawda, Fredeonie?
– Myślę, że gdyby to była prawda, dowiedziałbyś się czegoś z Wyżyn, kapitanie. Rozumiem, że nie zostałeś poinformowany o tej… misji?
"Nie byłem."
„Cóż, wygląda na to, że ten kontyngent działał wbrew życzeniom króla Tiadoa, ponieważ nie mogę sobie wyobrazić, że podpisałby się pod tajną operacją mającą na celu zaatakowanie mnie, nie mówiąc już o zbrukaniu lukratywnego związku z królem Dreusem. To zdrajcy, być może buntownicy, przybyli tutaj, by siać niezgodę wśród sprzymierzeńców Bentiusa.
Kapitan zmarszczył brwi. – Może, Fredeonie. O tym zadecyduje sędzia.
Kiedy Zander próbował negocjować nasze uwolnienie, odważyłem się zerknąć na drugiego trenera. Adarian i mag patrzyli prosto na mnie. Adarian szepnął coś do maga, którego oczy zwęziły się w szparki.
"Kapitan!" Mag wrzasnął: „Kapitanie, ta ludzka kobieta jest pod wpływem zaklęcia! Każ Zanderowi to usunąć!
Kapitan zwrócił się do Zandera. "Czy to prawda?"
– Zaklęcie percepcji, tak. Jest niepewna swojego wyglądu”.
„Będziesz musiał to usunąć. Zmusimy ją do połknięcia proszku, jeśli tego nie zrobisz.
– Kapitanie, czy to naprawdę konieczne?
„Przepraszam Zander, nie możemy cię wypuścić, dopóki nie poznamy całej historii”. Ręka kapitana ponownie zbliżyła się do miecza.
Mam przejąć kontrolę nad jego umysłem? – zapytałem telepatycznie Zandera.
Zander przyjrzał się zgromadzeniu strażników i tłumowi ciekawskich gapiów, którzy utworzyli się na granicy. Było ich setki, a wciąż przybywało ich więcej. Nie, Yavara, mam lepszy pomysł. Możemy wykorzystać tę sytuację na naszą korzyść, ale musisz mi zaufać.
Co zamierzasz zrobić?
Zander skinął głową kapitanowi, po czym podniósł rękę w moją stronę. Czas ujawnić się światu.
Poczułam, jak zaklęcie percepcji opuszcza moją twarz. Szybko schyliłem się, starając się pozostać w ukryciu przed elfami w drugim powozie.
Nie da się już ukryć, Yavaro. Czas wyjść. Uprzejmy głos Prestiry odbijał się echem w mojej głowie, kiedy uśmiechała się do mnie. Zander rzucił zaklęcie, które przecięło moje więzy. Moje nadgarstki były poranione i z zadowoleniem przyjęłam pieszczotę chłodnego powietrza, ale była to symboliczna ulga w obliczu narastającego niepokoju. Serce waliło mi w piersi, nogi miałam jak z galaretki, ale nadal stałam. Wyszedłem z autokaru i poranne słońce oświetliło moją nagą twarz. Cisza zapadła w tłumie. Czułem na sobie wszystkie spojrzenia, ale ich nie widziałem, bo utkwiłem wzrok w kapitanie. Jego wyraz twarzy był wykrzywiony ze zmieszania, powoli rozluźniając się, by uświadomić sobie.
„Jestem Yavara Tiadoa, księżniczka Wyżyn. Jestem także Yavara Alkandi, urodzonym władcą Alkandry i następcą Czarnego Tronu. Głos, który dochodził ze mnie, prawie nie przypominał mojego własnego. Był władczy i niezachwiany, nie ustępował ani odrobiny strachu, który mnie ogarnął. Kapitan poruszał w milczeniu ustami, patrząc to na mnie, to na Zandera, a potem na gapiów. Podążyłam za jego wzrokiem. Na całym obwodzie strażników klęczały bestie Ardeni Dreus. Orkowie, gobliny, ogry i trolle; wszyscy pokłonili się, z oczami skierowanymi w górę, z czcią promieniującą z ich soczewek. W niektórych oczach widziałem łzy. Ludzcy obywatele Ardeni patrzyli na mnie z czymś na kształt strachu i podziwu, a nawet niektórzy z nich uklękli. Moc. Taką moc dzierżyłem po prostu będąc tym, kim byłem. Strach ode mnie odpłynął, moja klatka piersiowa nabrzmiała, zwróciłem uwagę z powrotem na kapitana i patrzyłem, jak jego wzrok słabnie. Ukłonił mi się.
"Wasza Wysokość." Powiedział i dwoma słowami i gestem potwierdził moje twierdzenie. Widziałem biegaczy oddzielających się od tłumu, biegnących od drzwi do drzwi niekończącymi się ulicami, wykrzykując wieści dla wszystkich. Królowa Ciemności powróciła.
Zwróciłem uwagę na elfy w powozie i zobaczyłem niedowierzanie malujące się na ich twarzach. Tylko Adarian, główny strażnik, zachowywał obojętny wyraz twarzy. Był człowiekiem honoru, a jego intencje były jeszcze bardziej szlachetne. Nienawidziłem siebie za to, co zamierzałem zrobić, ale okazja była zbyt wielka. Mogłem zabezpieczyć kamień węgielny mojego królestwa jednym śmiertelnym kłamstwem. — Kapitanie — powiedziałem władczo — ci ludzie zostali wysłani przez mojego ojca, żeby mnie zabili. Jestem uchodźcą politycznym ubiegającym się o azyl. Żądam schronienia i ochrony króla Dreusa.
„Wasza Wysokość, królowa Yavara Alkandi”. Kapitan powiedział, odzyskując panowanie nad sobą: „Masz prawo do ochrony dyplomatycznej. Wyślę dwudziestu strażników, aby eskortowali cię bezpośrednio do pałacu.
„Dziękuję za uwagę, kapitanie, ale moi przyjaciele są ranni i potrzebują pomocy. Portal, którym uciekli, został zniszczony, a ja muszę spieszyć się do Wielkiego Lasu, by przyjść im z pomocą.
„Nie mogę na to pozwolić”. Kapitan powiedział zdecydowanie: „Jesteś dyplomatą pod moją opieką. Ci ludzie zostali wysłani, by cię zabić i bez wątpienia będzie ich więcej. Muszę cię natychmiast odprowadzić do pałacu.
„Nie jesteśmy zabójcami; jesteśmy ratownikami!” Pozostały mag krzyknął. Nienawidziłem widzieć przerażenia w jego oczach, ale nie byłem wzruszony litością. Wyraz twarzy Adarian zmienił się w wyraz poważnej rezygnacji, a ja podziękowałam Bogu, że Eleny nie było tutaj, by być tego świadkiem.
„Ratownicy?” Zander zadrwił: „To była niezła misja ratunkowa, panowie. Czy planowałeś wskrzesić królową Yavarę po spaleniu jej na popiół?
- Kapitanie - kontynuowałem - naprawdę muszę iść...
Głos Zandera wdarł się do mojego umysłu, zanim zdążyłam zaprotestować. Wrócę po Elenę i Brocka; Ty i Prestira idziecie do pałacu. Masz doskonałą okazję do zawarcia układu z królem; nigdy nie będziesz bardziej sympatyczną postacią niż teraz. Nie zmarnuj tego, co tu zrobiłeś. – Kapitanie – powiedział głośno Zander – będę potrzebował dostępu do portali twojej świątyni. Pójdę pomóc naszym rannym przyjaciołom, podczas gdy królowa będzie pod twoją ochroną.
– Oczywiście, Zanderze.
„Moja królowo”, grzmiący głos trolla zaskoczył mnie, „Będę zaszczycony mogąc ponieść cię w procesji do pałacu. Bestie tego miasta muszą zobaczyć twoją twarz.
Spojrzałem na kapitana straży, który wzruszył ramionami. „Byłoby to bezpieczniejsze niż jazda na poziomie ulicy”.
PRESTIRA
Yavara i ja wspięliśmy się na platformę przymocowaną do pleców trolla. Chwyciłem kierownicę, gdy wielka, włochata bestia wyprostowała się, unosząc nas na dwadzieścia stóp w powietrze. Nasza dwudziestoosobowa eskorta ustawiła się wzdłuż ulicy w dwóch szeregach i jechała na swoich koniach równym stukotem. Pomimo ociężałego chodu trolla jazda była niewiarygodnie płynna, a Yavara puściła drążek, stając dumnie i wyprostowana przed tłumem, który utworzył się wzdłuż ulicy. Wołacze rozeszli się po okolicy jak pożar, a teraz wszyscy obywatele w zasięgu słuchu rzucili się na rozległy bulwar, by rzucić okiem na nową królową. Zwierzęta padły na twarz, obywatele wiwatowali, a Yavara patrzył na nich ze zdumieniem.
"Kochają mnie." - wyszeptała, a jej oczy błyszczały.
Położyłem rękę na jej talii. „Niziny nie podzielają nienawiści Wyżyn do Alkandry. Te bestie, które widzisz, są potomkami alkandrańskich uchodźców sprzed tysiąca lat, a legenda o Królowej Ciemności tylko rosła z czasem. Idź na Yavaro; podnieś rękę na swój lud”.
Yavara podniosła rękę i pomachała do widzów. Zachichotałem i sprowadziłem go na dół. „Nie jak księżniczka”. Zacisnąłem jej dłoń w pięść. „Jak linijka”.
Yavara uśmiechnęła się i wystrzeliła pięścią w powietrze. Tłum wybuchł, dźwięk grzmiał wzdłuż bulwaru, wznosząc się z pozbawionych cech charakterystycznych mas w oddali. Lepszej optyki nie mogłem sobie wymarzyć. Królowa Ciemności dosiadająca trolla, przechadzająca się triumfalnie przez Ardeni Dreus z wyzywająco uniesioną pięścią w powietrzu, która właśnie przeżyła próbę „zabójstwa”? Czasami los przebija najlepiej ułożone plany. Nawet ja byłem pochłonięty wielkością tego wszystkiego. Yavara spojrzała na mnie, jej pomarańczowe oczy szalały, jej klatka piersiowa nabrzmiała od siły ludu. W tej megalomańskiej twarzy dostrzegłem pierwsze ślady tego, kim może się stać. Przerażało mnie to i inspirowało w równych częściach.
„Ya-va-ra! Ya-va-ra!” Jej imię było skandowane w rytmie przez każde usta, które mijaliśmy. Z okien sypano płatki róż, zabrzmiały trąby, ogromny tłum był masą wijących się ramion, wszystkich sięgających po nią. Jej wyraz twarzy złagodniał, a maska zdobywcy, którą obudziła, została zrzucona na maskę współczującej królowej. Teraz rozłożyła ramiona na zewnątrz, jakby chciała objąć całe Ardeni Dreus.
Troll ukląkł na schodach pałacu, wzdłuż których stała ciężko opancerzona gwardia królewska. Ustąpiły miejsca Yavarze, gdy się wznosiła, a ja podążałem za nią w znacznej odległości, jak przystało na konsula. Teraz, gdy Yavara nazwała się „Królową”, obowiązywała sztywna hierarchia, której należało się trzymać, i chociaż wcześniej mogła uważać mnie za przyjaciela i równego sobie, nie mogłem dłużej zachować tego statusu. Była moją królową i dlatego poszedłem za nią. Sama dotarła na szczyt schodów i samotnie patrzyła na masy. Widziałem, jak jej oczy przeszukiwały jej boki, by spocząć na mnie, gdy stałem u podstawy schodów.
Nadchodzisz? Zapytała.
Czy jestem współkrólową Alkandry? Uśmiechnąłem się do niej. Zmarszczyła brwi. Nie przyszli mnie odwiedzić, Yavaro. Daj im to, po co przyszli.
Yavara spojrzał na tysiące zebranych przed schodami pałacu. Dziesiątki tysięcy innych ustawiło się wzdłuż bulwarów, które rozciągały się jak szprychy od pawilonu, ciągnąc się w dal. Yavara wziął krzepiący oddech, po czym uniósł dłoń, prosząc o ciszę. Tłum ucichł. Przez chwilę po prostu tam stała, twarz miała zwróconą ku tłumowi, olśniewającą i spokojną w porannym słońcu.
co mam powiedzieć? She asked, a hint of nervousness in her telepathic voice.
Pander to them.
“Good people of Ardeni Dreus, I thank you for your hospitality. This is truly the greatest city on earth!” Yavara exclaimed, and the crowd roared. Uśmiechnąłem się. The words were so easy to say, but only a few could say them to such effect. Emboldened by her reception, Yavara pressed on. “I will always consider the Lowlands to be a great friend and ally. It is by your grace that I have rekindled the dream of Alkandra, and it is by your faithfulness that the flame will carry on, a light of hope to be tended for generations to come! Together, Ardeni Dreus and Alkandra will forge an union more powerful than the world has ever seen!”
The crowd erupted once more, and Yavara looked down the steps at me, a satisfied smirk on her lips. Do you think that might force King Dreus’s hand in supporting me?
Not if there is the threat of war. The Lowlands want peace, Yavara; sell them peace.
She raised her hand and quieted the crowd again. “Many of you may have heard about the attempt on my life. The rumors are true: assassins of the Highlands tried to take my life today. Though I am saddened that my own father has deemed me a mortal threat, I bear no ill will to my former people. I offer peace to the Highlands, in the hope that we may plant the seeds of fruits to come...”
What the fuck does that even mean?
I don’t know, but it sounds nice. Shut up, Prestira.
“…I believe that in time, our two peoples may prosper together.” Yavara held out her hands to the side, palms open to the sky, eyes cast downward. It was a posture full of solemnity, and she kept it, letting the sentiment wash over the crowd.
Now appeal to your future citizens. Give the beasts what they want.
Yavara closed her hands to fists, her face shot skyward, a hot wrath in her expression. “But I will not stand by while rangers raid our homes and kill our children! I will not stand by while the lords of the Highlands seek to divide us! I will not stand by while King Tiadoa rains terror upon my people! I offer peace, but I will not hesitate to defend my people until my dying breath!”
And with that, the simmering crowd boiled, fists pumping into the air, a myriad of war chants from a hundred different clans splitting the morning. They were songs passed through the ages, the last vestiges of a glorious era, now sung with a new life and hope. Yavara basked in it, raising her fists high. “May god shine her light upon Ardeni Dreus and Alkandra for a thousand, thousand lifetimes!”
I ascended the steps before the wave of noise, faltering for only a moment to gaze upon the Dark Queen. For I saw her in that light as I’d seen her before; terrible and beautiful, powerful and merciless. Then her orange eyes rested on me, and they were filled with the girlish excitement I loved her for.
How was that?
A touch dramatic, and a little authoritarian for my tastes. uśmiechnąłem się.
Bow to me, peasant!
“So that we can be at eye-level?” I sneered down at the elf as I ascended the last step, “Such an imposing figure you strike, my queen; all five feet of you.”
“Five-four, Prestira; don’t short me.” Yavara grinned back, “And you don’t seem so tall when you’re on your knees.”
“And that’s where you’ll have me tonight, my queen.” I whispered into her pointed ear, “Because after watching that display, I’m dying to serve you.” I licked her ear, “In any way you want.”
Yavara’s eyes glinted up at me. I winked back, tucked my hands into my robes, and followed her as she strode into the palace. The room was incredibly extravagant, adorned with statues and chandeliers all the way down it’s immense length. I knew the room well, having served the late King Rondar Dreus for half a century as Arcane Master. The current King Dreus, King Alfred Dreus, sat atop a throne at the very end. He was guarded by at least twenty mages and a hundred soldiers, all standing at attention as we walked by them. I stopped fifty paces away, and Yavara stopped a mere ten. I bowed deeply, and she barely inclined her head.
“So, it seems the Dark Queen has returned!” King Dreus exclaimed, “You can cease your extravagant prostration, Your Highness; it’s unbefitting for someone of your stature.” The king chuckled at his own joke as descended the steps, and Yavara beamed up at him. He was a man in his early forties, a large blonde beard wrapping his cheeks, his body slim and tall. He looked very-much like his father, sans the rotund belly. He was handsome and confident, and I could tell Yavara was assessing the contents of his trousers, though she did that with everybody.
“Queen Alkandi Tiadoa, or whatever the great shit your name is,” King Dreus laughed boisterously, “what an entrance that was! I thought I’d been invaded when I saw your procession, and was just about to apply my ass-kissing lipstick for whatever posterior had so easily infiltrated my walls.”
“A shame you didn’t, Your Highness.” Yavara grinned, extending her hand, “Alas, the rear of my hand will have to suffice… for now.”
“I’ve heard you were trouble.” King Dreus grinned back, kissing Yavara’s hand, “Clartias always said you were the wild child. Leveria described you with different adjectives.”
“I’m sure I’ve heard them already from her lips.” Yavara said, taking King Dreus’s arm, “But if it pleases you, Your Highness, I’d rather not talk about my family.”
“Ah, Clartias sheltered you from politics.” King Dreus chuckled, “If I were to die from suspicious causes, the first place the investigator should look is my family tree. Your Noble Court is a pit of snakes, and those vipers eat their young. Still, it’s not like Clartias to make such a bold move. Someone wanted to make sure you were caught on Lowland soil, and without my knowledge of it. Someone was trying to catch me with my pants down. I wonder who that someone was?”
“Leveria.” Yavara sighed, then affected her sister’s voice, “Harboring an enemy of the state within your borders, Your Highness? What did you plan to do with her, Your Highness?! Oh, I can keep this quiet, but only if we revisit the last trade deal. Gold at fifteen percent doesn’t suffice; how about, say… zero? Does zero sound good to you, Your Highness?”
“It seems she’s not the only Tiadoa daughter who likes to play games.” King Dreus stopped, his expression growing sour, “I don’t like impromptu parades for unrecognized sovereigns, Your Highness.”
“You don’t have to recognize my sovereignty.” Yavara kept her smile, “Just know that twenty-percent of your population, and thirty-percent of your workforce is made up of beasts.”
“Was that a threat?”
“It’s a statistic.” Yavara smiled innocently.
King Dreus regarded her with disdain. “You have all the tact of a lobotomized bull.”
“I may not have the variety of tools my sister does, but I use the hammer quite effectively.” Yavara inclined her head toward the end of the hall, where the roar of the crowd filtered through the doorway. I could see King Dreus weighing the options in his mind, checking all angles and plotting probable courses. He looked at Yavara, a glint in his eyes.
“I want unrestricted access to the Tundra silver mines.”
Yavara couldn’t mask her joy, and I cut in before she handed him her entire kingdom. “I’ll be negotiating the terms of trade, Your Highness.”
King Dreus looked sourly at me. “Prestira Rasloraca, I was just pretending you weren’t here.”
“Alfred.” I sneered, “Last time I saw you, you were but a boy running naked through the courtyard.”
“At least I outgrew exposing myself when I was seven.” King Dreus smirked back at me, “I heard you and…” he gave Yavara a furtive look, “…Trisha put on quite a show the other day.” Yavara didn’t so much as blush, but grinned with absolute deviancy. For my part, I turned red near to the roots of my hair.
“You’re quite well-informed.” I muttered.
“It’s my business to be.” King Dreus leered at me, “Queen Alkandi, you may know Prestira Rasloraca as the greatest sorceress this side of the Knife River, but her greatest magic trick is her ability to scrape a penny out of any situation.”
"Ja wiem." Yavara giggled at me, “I’ve taken recent advantage of her… entrepreneurship.”
King Dreus kept his glare on me. “I won’t trade words with someone who has a snake for a tongue, so here are my terms: I want exclusive rights to silver trade, and I want them at ten-percent for five years. After that, we can renegotiate.”
I nodded; it was fair. “We need capital.”
"Oczywiście." King Dreus smiled slyly, “And I need reassurances that you can pay that loan. You have no army to protect your assets, and you need assets to create an army. It’s quite a predicament you’re in, Queen Alkandi, being ruler of a country that does not yet exist.”
“I’m willing to offer some collateral.” Yavara smiled, subtly pressing herself to the king. She glanced at me, and I heard her whisper into Dreus’s receptive ear, “And Prestira is as well. Maybe the three of us could…” her hand moved beneath his robe, “…come to more favorable terms?”
“Oh, you truly are the Dark Queen.” King Dreus chuckled, and took Yavara’s searching hand into his own, “But I’m a faithful husband, and not so weak as to trade favors for flesh. That is, unless,” King Dreus ran a hand up Yavara’s belly, “you’re offering me a different kind of deal.” Yavara connected eyes with me.
No. I said mentally, The moment the child is born, King Dreus has a claim to your throne. How many assassins do you really want to worry about?
"NIE." Yavara sighed, withdrawing from him.
“There’s always a price too great, even for whores.” King Dreus sighed.
“Your Highness!” Yavara said indignantly, though she smiled as she slapped him.
King Dreus smirked at her, then turned to me. His smile fell. “This failed attempt on the queen’s life has given me enough leverage to recognize your claim of sovereignty, but I cannot risk my relationship with the Highlands by creating an alliance. My protection extends to my borders, and no further.”
“You sound like you have something in mind.” Powiedziałem.
“There’s a mercenary force that operates within the city, run by a man named Drake Titus.”
Prychnąłem. “Titus? You want the queen to parlay with vampires?”
“They’re beasts.” King Dreus shrugged, “They may answer the call of Alkandra, who can say?”
“They’re man-eaters.” I spat, “You can’t trust a thing that views you as lunch!”
“What they are, is the largest private army in Tenvalia.” King Dreus said, “And the only way I’m going to give you a loan, is if I know it will be protected. Not by a rabble you’ve raised in the streets, but by a professional force.”
“I’ll do it.” Yavara said before I could object.
He’s covering his bets, Yavara! I hissed in her mind, Your death at the hands of vampires would be very convenient for him!
Sometimes you have to gamble, Prestira. Yavara smiled ruefully over the king’s shoulder.
“Splendid.” King Dreus grinned at Yavara. He took her arm once more, and guided her to the end of the hall, “Would you like some advice, one ruler to another?”
"Oczywiście." Yavara replied at they made their way to the steps.
“Never let a crowd go to waste. If the cattle have herded at your doorstep, milk the morons for all they’re worth.” And with that, Yavara Alkandi Tiadoa and Alfred Dreus stepped through the threshold, linked their fingers, and raised their joined hands in unison. The city erupted, banners flew, and I stood silently in the hall, frowning to myself. We’d turned the world upside down today, but there would be a correction. There would be blood soon.