Stara kobieta, chłopiec i dziewczyna
Wiedziała, że znowu się pojawi. Potrzeba. Nieodparta potrzeba, która zawsze wygrywała z jej słabością. Postanowiła wziąć zimny prysznic, starając się stłumić narastające pragnienie. To nie zadziałało. Ale wtedy to nigdy nie działało.
W rzeczywistości prysznic był właściwie początkiem, katalizatorem. Zamiast odreagować swoją dziką potrzebę, skończyła pieszcząc się, drażniąc swoją łechtaczkę pod zimną wodą. Wkrótce odkręciła ciepłą wodę.
Podejrzewała, że podświadomie wiedziała, że prysznic przyniesie jej więcej szkody niż pożytku, że zamiast złagodzić pokusę, tylko ją spotęguje. Zawsze tak było i wiedziała, że tego naprawdę chce. Wmawianie sobie, że zimny prysznic pomoże zwalczyć pragnienie, było tylko okłamywaniem samej siebie, łudzeniem się, że nie jest całkowicie zdeprawowaną młodą kobietą. Tego właśnie chciała. Chwyciła brzytwę.
Niewiele było do golenia. Minęło zaledwie kilka dni, z pewnością mniej niż tydzień, odkąd ostatni raz była poza domem, więc nie miała tam więcej niż zarost, który wkrótce też zniknął, znikając w błocie.
Głaszcząc swoje teraz gładkie łono, sprawdziła, czy nie ma zarostu. Stara Kobieta nie pozwoliłaby na nic innego niż idealnie nagi srom, czego nauczyła się dawno temu, boleśnie, przez ból. Pozwoliła swoim palcom drażnić się przez chwilę z jej łechtaczką, ale uważała, by nie posunąć się za daleko. Nie mogła sobie pozwolić na poślizgnięcie się na krawędzi. Przyjść. Jeszcze nie. Gdyby to zrobiła, mogłaby nie być w stanie iść dalej, zrobić tego, co musiała zrobić, a musiała to zrobić.
Wychodząc spod prysznica, szybko się wytarła, po czym poszła do sypialni i otworzyła specjalną szufladę w komodzie, w której znajdowały się jej rzeczy. Przede wszystkim był pełen jockstrapów. Co ktoś by pomyślał, gdyby zajrzał do szuflady komody młodej, samotnej kobiety i zobaczył, że jest pełna jockstrapów?
Sama kupiła kilka pierwszych, nerwowo wybierając je w sklepie sportowym na długo przed tym, jak po raz pierwszy znalazła ją Stara Kobieta. Wymamrotała coś do ekspedientki o „Mój siostrzeniec”. Teraz Stara Kobieta kazała Chłopcu kupić je dla niej, co było dobre, bo wiele z nich straciła.
Większość z nich była zupełnie nowa, niektóre jeszcze w opakowaniach, ale wybrała jedną z już otwartych. Wsunęła kubek do woreczka, zastanawiając się, czy mężczyźni wkładają go po założeniu ubrania, czy wcześniej, tak jak ona. Przypuszczała, że mogłaby zapytać o to Chłopca, jeśli kiedykolwiek z nim rozmawiała.
Założyła jockstrap, dociskając go do swojej cipki i lekko pukając w kubek kłykciami, a potem sięgnęła obiema rękami i uderzyła się w pośladki, a następnie złapała je i ścisnęła.
Usiadła na łóżku i założyła trampki, nie zawracając sobie głowy skarpetkami. Buty były tanie, bo sporo ich też zgubiła, choć nie tak dużo jak kalesony. Następnie podeszła do szafy i wybrała jeden z trzech pozostałych płaszczy przeciwdeszczowych. Zwykle udawało jej się je zatrzymać, a czasami udawało jej się je odzyskać później. Jeśli zabrakło jej, łatwo było odebrać kolejną parę ze sklepu z używanymi rzeczami.
Potem, mając na sobie tylko zegarek, trampki, jockstrap i trencz, wyszła z mieszkania, zamykając drzwi. Nie zabrała ze sobą klucza, ponieważ miała kilka starannie ukrytych w budynku, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Była prawie dokładnie dziesiąta wieczorem.
Mieszkała na trzecim piętrze, ale zrezygnowała z windy, zamiast tego schodząc tylnymi schodami. Schody wychodziły w pobliżu kuchennego wejścia do baru, nad którym mieszkała. O tej porze mały zaułek był pusty i ruszyła na spacer.
Była wczesna jesień i choć było chłodno, jej długi płaszcz był wygodny. Zatrzymała się na końcu alejki. Pomimo tego, że robiła to już tyle razy, na początku zawsze była zdenerwowana. Przestraszony nawet. Hiper-alarm. Odwróciła się w stronę parku.
Nie szukała Starej Kobiety. Nigdy tego nie zrobiła. Nie wiedziała, jak ta trójka prawie zawsze ją odnajdywała, ale tak było. Prawie zawsze. Od czasu do czasu tak się nie działo i spacerowała sama.
Kiedy dotarła do wejścia do parku, wiatr poruszył nagimi gałęziami i posłał kilka suchych liści po chodniku. Nie widziała nikogo.
Wciąż bardzo czujna, szła ścieżką w głąb parku. Wiedziała, że to ryzykowne, niebezpieczne, ale nigdy nie była w stanie przezwyciężyć Pragnienia, pomimo swoich obaw. Potrzeba była silniejsza.
W końcu doszła do „swojego” drzewa. Tak jak wszystkie inne drzewa na ścieżce, to było otoczone żelazną poręczą, ale w przeciwieństwie do wszystkich innych, ta poręcz miała jeden z prętów wygięty na zewnątrz, na tyle daleko, że mogła z niego korzystać. Rozejrzała się i rozpięła płaszcz, a potem przykucnęła z szeroko rozstawionymi kolanami i przycisnęła filiżankę do żelaznych prętów chwytających otaczającą barierkę, by przyciągnąć się mocno do „swojego” pręta.
Pchnęła i potarła krocze o pręty, ale to nie wystarczyło, miseczka uniemożliwiała kontakt z jej łechtaczką, jak wiedziała, że tak będzie, ale musiała ją nosić. Sięgnęła w dół i odsunęła miseczkę na bok, przekręcając pasek dżerseju na bok, aby odsłonić srom, dysząc trochę, gdy chłodna bryza uderzyła w jej teraz mokrą szczelinę. Znów przycisnęła się do prętów, czując zimny metal między jej wargami sromowymi, poruszający się w górę iw dół. To wciąż miało nie wystarczyć.
Wstała i zepchnęła jockstrap w dół nóg, pochylając się, żeby spróbować z niego wyjść. Elastyczne paski zaczepiły się o jej trampki i jeden z nich odpadł, więc zrzuciła też drugi i wyszła ze sportowca. Znów przykucnęła i wróciła do wycierania metalowych prętów. Teraz było lepiej. Ocierała się o łechtaczkę. Może mogłaby przyjść. Jeszcze tylko odrobinę...
Potem krok. Dźwięk buta uderzającego o chodnik. Podskoczyła i zbiegła ze ścieżki w krzaki. Znalazłszy się w cieniu, odwróciła się i spojrzała za siebie. Nikt. Ruszyła z powrotem w stronę swojego drzewa, ale tam był ktoś. Tym razem bez pomyłki, w parku byli ludzie, a ona odeszła od nich.
Gdyby tylko mogła przyjść. Mogłaby wtedy wrócić do domu i może to byłaby jedna z tych nocy, kiedy ta trójka jej nie znalazła. Zatrzymała się przy drzewie, kładąc dłoń na szorstkiej korze. Szorstka kora. Jej płaszcz był wciąż rozpięty, a ona przycisnęła przód do drzewa, ocierając się o nie piersiami, przyciskając krocze do kory.
Tam ją znaleźli, we trójkę: Staruszkę, Chłopca i Dziewczynę. W tym czasie straciła płaszcz i znaleźli ją całkowicie nagą, bezmyślnie masturbującą się na wszystko, co mogła znaleźć.
Stara Kobieta odciągnęła ją od ogrodzenia i uderzyła lekko, potem trochę mocniej, tylko na tyle mocno, by wybudzić ją z transu. Stara Kobieta wskazała na Chłopca, który również był nagi. Nie padły żadne słowa. Nigdy nie padły żadne słowa. Wiedziała, co robić. Nie było też żadnych nazwisk. Podejrzewała, że Stara Kobieta znała jej imię, ale nie miała pojęcia, czy znali ją inni, i nie obchodziło jej to.
Podeszła do Chłopca i uklękła. Widziała Dziewczynę, oczywiście również nagą, stojącą w milczeniu za Chłopcem. Nie znała ich imion i nie musiała. Nie znała też ich wieku, ale sądziła, że Chłopiec ma teraz co najmniej dwadzieścia jeden lub dwadzieścia dwa lata, a Dziewczyna może trochę młodsza, osiemnaście lub dziewiętnaście. Nie pamiętała nawet, kiedy zobaczyła je po raz pierwszy. Wyglądało na to, że tak było z nią od zawsze.
Chłopiec był już twardy, jego chudy, ale długi, lekko zakrzywiony penis był gotowy. Zawsze był twardy. Kiedyś zastanawiała się, czy Stara Kobieta go odurzyła, teraz nie. Nie wiedziała, na czym tak naprawdę polega jej praca, ponieważ był już twardy, ale wiedziała, że musi wziąć go do buzi. Może żeby go nawilżyć, chociaż Dziewczyna zawsze wydawała się gotowa. Ale nie musiała wiedzieć, kto i dlaczego, ponieważ to Stara Kobieta zaaranżowała wszystko.
Wkrótce Chłopak zaczął wpychać się do jej ust, a ona chciała go tam zatrzymać, chciała posmakować jego spermy, ale Stara Kobieta na to nie pozwoliła. Aby to potwierdzić, poczuła, jak szarpie się i wyciąga z jej ust, nawet gdy usłyszała uderzenie dłoni Starej Kobiety w jego tyłek.
Dziewczynie też nie trzeba było nic mówić, natychmiast opadła na czworakach, nie na ręce i kolana, ale na ręce i stopy, szeroko rozstawiając nogi. Chłopiec poruszał się za Dziewczyną. Czekali na nią.
Położyła się na plecach na zimnej ziemi pod Dziewczyną, patrząc na ciemnobrązowe loki pokrywające jej cipkę. Nie zastanawiała się nawet, dlaczego Dziewczynie pozwolono na owłosienie łonowe, a jej nie. Nie kwestionowała takich rzeczy.
Gdy tylko znalazła się na swoim miejscu, Chłopiec ruszył naprzód, chwytając Dziewczynę za biodra. Stara Kobieta klasnęła w dłonie, sygnał. Chłopiec ostrożnie dotykał czubkiem swojego penisa przez chwilę, po czym pchnął do przodu szybko i mocno. Był w niej! Oh! Chłopiec był w dziewczynie!
Chłopak trzymał mocno biodra dziewczyny, nie tyle wpychając się w dziewczynę, nie pieprząc jej teraz, co po prostu używając jej cipki do masturbacji, ciągnąc ją tam iz powrotem na swojego kutasa raz po raz, jak jedna z tych sztucznych wagin .
Nie zajęło mu to dużo czasu. Nigdy tak nie było. Ostatnim brutalnym szarpnięciem przyciągnął Dziewczynę z powrotem na swojego penisa, jego biodra napierały na nią, przyciskając się głęboko i trzymając tam.
Dziewczyna wydała z siebie jeden z nielicznych dźwięków podczas ich skądinąd cichego spotkania, ciche chrząknięcie, po którym nastąpił cichy jęk. Po kolejnej chwili Chłopak zdawał się rozluźniać uścisk na jej biodrach, a Dziewczyna przesunęła się lekko do przodu, chociaż penis Chłopca pozostał w niej.
Leżąc płasko na plecach, pod połączeniem Dziewczynki i Chłopca, widziała odbitą w blasku odległych latarni cienką linię płynu spływającą po wewnętrznej stronie uda Dziewczynki.
Rozległo się szybkie klaskanie w dłonie Starej Kobiety i Chłopca i Dziewczynę zniknęli na ścieżce i zniknęli z pola widzenia. Stara Kobieta stała, patrząc na nią z góry, powoli potrząsając głową, po czym ona również zniknęła.
Teraz sama i naga uklękła z szeroko rozstawionymi nogami iw końcu znalazła wytchnienie. Coraz trudniej było dojść.