Ella wyszła z próby sfrustrowana i spocona. Nie była w stanie zrobić dokładnie tego, o co prosili; to było dla niej po prostu nowe i dziwne, a ona była zdenerwowana, przestraszona i trochę sztywna (częściowo dlatego, że była zarówno podniecona... jak i zawstydzona swoim własnym podnieceniem) i ogólnie nie była najlepsza. Na koniec zdecydowała, że może poświęcić trochę dodatkowego czasu na samodzielną pracę nad dziełem, z całym wyposażeniem. A jutro zaskoczy wszystkich tym, jak daleko zaszła pozornie z dnia na dzień. Poprzedniej nocy zakradła się do środka i po prostu gapiła się przez godzinę, z rękami przyciśniętymi do zbiornika, a oddech zaparował szybę, ale dziś zdecydowała. Zrobiłaby to naprawdę. Stała oko w oko ze zbiornikiem, wpatrując się we wspaniałego węża. Z zawodu tancerka, to był jej pierwszy występ z takim rekwizytem i kazali jej się rozgościć. Zapoznanie się z nowym partnerem sprawiło, że się zarumieniła; to było jak szukanie nowego kochanka po ciemku, a nie chciała, żeby ktoś inny patrzył i włączał światło. Nikt jej nie ostrzegał, by nie robiła tego sama.
Sięgnęła narzędziem, którego używał opiekun, napierając na równowagę metalu, by podnieść gigantyczną bestię. Po zdjęciu pozwoliła, by utworzyły się kałuże wokół jej stóp, podziwiając miękką, żółtą skórę i drapieżny pysk drapieżnika. Wąż niemal natychmiast zaczął się poruszać, okrążając jej delikatne kostki. Zaśmiała się do siebie.
– Ty też mnie lubisz, co? zachichotała nerwowo, podczas gdy wąż kontynuował swój leniwy taniec. Rozciągnął się wokół jej łydek i postanowiła pozwolić, by to trwało. Oboje powinniśmy czuć się komfortowo, pomyślała. On też dopiero się poznaje. Prawie jej się to podobało, rozkoszne przesuwanie się mięśni gładkich po jej własnym. Wąż naprawdę czuł się jak kochanek, zaczynając odkrywać od stóp i wspinając się w górę.
Zaczęła się denerwować dopiero w okolicach górnej części uda, ale nawet wtedy jej własny gorący oddech odwrócił jej uwagę od strachu. Sięgnęła w swój trykot, tuż nad nowo zdobytą domeną węża, i poczuła własną wilgoć. Delikatnie wsunęła w siebie palec, jęcząc z cichym zapałem. Chciała się wściekle pieprzyć, pchać i pchać i ocierać się o węża, aż doszedł, ale bała się, że może pomyśleć, że walczy i chwycić ją mocniej. Opierała się, chociaż zostawiła dłoń na miejscu, powoli okrążając łechtaczkę na tyle, by ją poczuć, ale (miejmy nadzieję) nie na tyle, by przestraszyć węża. Nadal poruszał się w górę jej ciała, ślizgając się i ściskając jej biodra oraz wciskając mocniej jej ręce w siebie. Ślizgał się w górę i wokół jej brzucha, mięsień o mięsień w najbardziej orgazmicznej wspinaczce. Nigdy by nikomu nie powiedziała, ale ten wąż czuł się jak syczący, ślizgający się seks. Wzdrygnęła się, gdy jego gładka długość przesunęła się po jej piersiach, twardniejąc jej sutki i wysyłając świeży przypływ ciepła i płynu do miejsca, w którym jej ręka powoli poruszała się pod wężową masą.
Kiedy znalazł się wystarczająco blisko jej twarzy, wyciągnęła język, by go polizać, czując, jak gładkie, falliczne mięśnie falują pod językiem. Nadal przesuwała po niej językiem i delikatnie poruszała tylko jednym palcem pod fałdami łusek i kości. Pomyślała, że powinna stać nieruchomo, żeby go nie przestraszyć ani nie pobudzić, ale nic na to nie mogła poradzić. Jej całe ciało wiło się tak bardzo, jak tylko było to możliwe, jej cipka napinała się w kierunku palców, gdy podchodziła coraz bliżej.
„Właściwie mogłabym tak umrzeć”, myśl przemknęła jej przez chwilę w głowie, ale seksualne zwierzę w niej przejęło kontrolę, ignorując strach, i gdy tylko dotarło do jej głowy, wydawało się, że patrzy jej w oczy, gdy doszła, drżąc i trzęsąc się jak liść na wietrze. „O Boże,” jęknęła, przyciskając palce do swojej pulsującej łechtaczki; nie wchodziła tak mocno w... Kiedykolwiek? Normalnie zabrałaby później palce, ale wydawało się, że tkwią jeszcze mocniej, gdy wąż zacisnął mocniej. O Boże, zaciskał się mocniej! A jeśli to coś ją zmiażdży?
Są gorsze rzeczy niż być zmiażdżonym przez sam seks, pomyślała, a gdy wąż chwycił ją jeszcze mocniej, jej palce zostały odepchnięte i zsunęły się, a ona nie mogła się powstrzymać; zużyłaby ostatni oddech w płucach, by dojść ponownie, gwałtownie, błogo, czując gładkie, chłodne mięśnie na swojej płonącej, przemoczonej cipce. Pocierała i pocierała i aaaaaah ahh- gdy wąż wypychał powietrze z jej płuc, jej twarz była rozluźniona, błogo pławiąc się w poświacie wielokrotnej sesji orgazmu. Wisiała bezwładnie w muskularnych fałdach węża, ociekając wilgocią na podłogę, gdy otwierał szczęki. Weszła głowa i tors, twarde sutki i delikatna talia, kiedyś wijące się biodra, lśniący dowód jej ostatnich chwil. Weszły nogi i obie delikatne stopy tancerki, a wąż zdawał się przełykać z rozkoszą, jakby rozkoszował się jej smakiem tak, jak mógłby to zrobić mężczyzna. Wślizgnął się z powrotem do zbiornika, pełny i senny, leniwie ciągnąc za sobą przepełniony brzuch.