W tym rozdziale postanowiłem trochę pobawić się fantazją z pierwszej połowy, osadzając ją w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Jeśli nie jest to jasne, w pierwszej części Burke to Mike, a Kana to Melody. W tym rozdziale nie ma tytułów piosenek, więc usiądź wygodnie i baw się dobrze!
Niezapomniana melodia Ch. 04
Piasek. Piasek. Wszędzie piasek. Takie było życie Burkateera Larka.
Osiemnaście lat temu był obiecującym siedmioletnim uczniem Padawana w Zakonie Jedi Starej Republiki. Miało to oczywiście miejsce przed zdradą Dartha Vadera i późniejszym utworzeniem Imperium Galaktycznego. Tego pamiętnego dnia jego mistrz, Cin Dralig, dowiedział się o zdradzie i zbliżającym się ataku na Świątynię Jedi. Chociaż jego pan próbował wysłać chłopca samego na trening, Burke przekonał Draliga, aby poszedł z nim. Przypomniał mu, że było to rozważne posunięcie, ostatecznie przekonując go po otrzymaniu awaryjnej transmisji od Mistrza Yody, że plan jest w toku i że para powinna uciekać. Ukryli się na Tatooine na pustyni otaczającej Mos Espa. Przez pięć lat Dralig uczył Burke'a wszystkiego, co mógł, zanim ostatecznie uległ chorobie i starości. Choć Burke był utalentowanym Jedi, jego szkolenie nie było jeszcze prawie ukończone. Improwizował najlepiej jak potrafił, ucząc się używać Mocy w każdy możliwy sposób. Dziesięć lat po przybyciu na planetę doświadczenie Burke'a z Mocą wzrosło do tego stopnia, że wyczuwał obecność innych osób wrażliwych na Moc. Pewnego dnia, ćwicząc tę umiejętność, był w stanie wykryć silną obecność na tej samej planecie, za Morzem Wydm.
Decydując się zbadać sprawę, podróżował przez trzy dni, zanim w końcu odkrył źródło obecności w małej, zrujnowanej chatce. Okupant wyraźnie również wyczuł jego obecność, gdy Burke wkrótce został zaatakowany, a jego miecz świetlny zderzył się z ostrzem nikogo innego jak Obi-Wana Kenobiego, wielkiego generała Wojen Klonów. Jego nastrój natychmiast się poprawił, gdy znalazł innego ocalałego z Wielkiej Czystki Jedi, Burke przedstawił się jako uczeń zmarłego Cina Draliga. Wiadomość o śmierci Draliga wywołała ogromny smutek u starego Kenobiego, który przez lata służył u jego boku wiele razy.
Burke trenował z nim przez kilka miesięcy, szybko zyskując większą biegłość w posługiwaniu się Mocą. Niestety, obaj wiedzieli, że pomimo ciężkiej pracy Burke, nigdy nie będzie wystarczająco potężny, aby przeciwstawić się Imperium. Surowy potencjał nigdy nie był jego mocną stroną, nie tak jak Mistrz Yoda czy Anakin Skywalker. Kenobi potwierdził mu, że plan Yody wciąż jest w realizacji i angażuje osobę z potencjałem uśpienia w Mocy, większym nawet niż sam Skywalker. Ogłaszając zakończenie szkolenia, Kenobi pożegnał się z młodym Jedi i wrócił do swojego prowizorycznego domu w pustynnych kanionach w pobliżu Mos Espa.
Kilka lat później Burke nie mógł już wyczuć obecności Kenobiego nigdzie na planecie. Kiedy kilka miesięcy później do miasta dotarła wieść o zniszczeniu superbroni Imperium, Gwiazdy Śmierci, Burke nie mógł powstrzymać się od chichotu. Ten przebiegły stary pies i tak zdołał ich pokonać.
Teraz, mając dwadzieścia sześć lat i zadowolony z prostego życia, Burke spędzał dni pracując jako mechanik u lokalnego handlarza śmieciami w Mos Espa, nazwiskiem Watto. Miał szorstką powłokę zewnętrzną, ale Burke raczej go lubił i można było powiedzieć, że biedny Toydarianin miał jedno z najbardziej pechowych żyć, jakie można sobie wyobrazić. Wiele lat temu był odnoszącym największe sukcesy handlarzem śmieciami w mieście, dopóki nie stracił najlepszego mechanika i niewolnika wraz z oszczędnościami życia w nierozważnym zakładzie na wyścigi. Choć nadal gburowaty, przez lata po stracie serce Watto zmiękło i wykazało się dużą dozą pokory. Płacił Burke'owi najlepiej, jak mógł, tyle, żeby związać koniec z końcem.
Poza pracą i ukrywaniem swoich umiejętności Jedi, Burke spędzał wolny czas w lokalnej kantynie. Chociaż zwykle starał się nie zadawać z podejrzanymi osobnikami odwiedzającymi taki lokal, wciąż wracał, głównie ze względu na właścicielkę i barmankę, Kanę Croft. Była oszałamiającą wizją piękna, na dodatek miła i serdeczna, i miała rację co do jego wieku. Wyczuł, że była w nim bardzo zauroczona od pierwszego spotkania. Jednakże Burke doskonale znał przysięgę celibatu nieodłącznie związaną z byciem Jedi, chociaż jeśli ktoś mógłby skłonić go do odstąpienia od przysięgi, byłaby to ona. Przy wielu okazjach rozważał właśnie to, nie widząc powodu, dla którego miałby nadal trzymać się zasad Jedi, ale mimo to z jakiegoś nieznanego mu powodu stawiał opór.
Ten szczególny dzień wydawał się równie spokojny jak poprzedni. Właśnie skończył dzisiejszą pracę i wszedł do kantyny Kany. Pomachała mu w stronę jego ulubionego stołka barowego, uśmiechając się i przeczesując ręką swoje wspaniałe rude włosy.
– Jak zwykle, kochanie?
„Nie dzisiaj, dziękuję, Kana. Było tam naprawdę gorąco, więc na razie tylko trochę lodowatej wody” – odpowiedział.
Gdy tylko podała mu drinka, Burke wyczuł zbliżającą się niebezpieczną obecność. Od niechcenia zerkając przez ramię, zobaczył trzech szturmowców wchodzących do kantyny. Zachowując możliwie swobodne maniery, po cichu użył Mocy, aby podsłuchać ich rozmowę.
„Kogo znowu szukamy, kapitanie?”
„Jedi. Vader odkrył, że Kenobi ukrywał się na tej planecie, więc musi być ich więcej. Powiedział, że czuje obecność takiego w tym mieście.
"Żywy lub martwy?"
„Jego to nie obchodzi i osobiście chętnie wybiorę tę opcję, która da nam największą szansę na przetrwanie. Zatem martwy.
Odwracając się w stronę baru, Burke mógł teraz zobaczyć niepokój i zmartwienie malujące się na twarzy Kany. Od niechcenia dając jej znak, żeby podeszła blisko, szepnął do niej: „Nie martw się, są tu dla mnie”.
Starając się zachować możliwie najpoważniejszy wyraz twarzy, odpowiedziała: „Ty? Czego od ciebie chcą?”
Wzdychając, wyczuł, że po trzech latach znajomości z Kaną można powierzyć jego pilnie strzeżoną tajemnicę. „Jestem Jedi.”
Kiedy w milczeniu rozważała jego objawienie, kontynuował: „Muszę wydostać się z tego systemu tak szybko, jak to możliwe. Mam statek ukryty w kanionach. Proszę potrzebuję twojej pomocy. Czy masz tylne drzwi, z których mogę skorzystać?”
Rozważając przez chwilę dostępne opcje, podjęła decyzję. „Zrobię ci coś lepszego. Idę z Tobą."
Spoglądając na nią z niepokojem, powiedział: „Nie ma mowy, to nie twoja walka”.
Delikatnie położyła swoją dłoń na jego dłoni i pochyliła się jeszcze bliżej. Czuł zapach jej słodkich perfum unoszących się z jej szyi. „W zeszłym roku pomogłam dwóm szpiegom rebeliantów uciec przed schwytaniem” – wyjawiła. „To tylko kwestia czasu, zanim po mnie przyjdą. Proszę, weź mnie ze sobą."
Ustępując, Burke lekko skinął głową. Wstał i poruszał się, jakby chciał sobie ulżyć. Kiedy zbliżał się do tylnych drzwi, usłyszał, jak Kana mówi do swojej współpracowniczki: „Zajmij się mną, proszę, idę na przerwę”. Następnie usłyszał, jak szepcze do robotnicy: „Bliźniacze słońca zachodzą”.
Dogonając Burke’a, Kana wyjaśniła: „Mój przyjaciel wiedział od pewnego czasu, że w pewnym momencie będę musiał uciec. To było moje pożegnanie z nią. Zanim wyszli tyłem, wyciągnęła z szuflady w swoim biurze blaster DL-44, chowając go po prawej stronie.
Gdy oboje wyszli na zakurzone ulice Mos Espa, zaczęli kierować się w stronę bram miasta, gdzie zaparkowany był speeder X-34 Burke’a. Jednakże duże tłumy kupujących i podróżnych spowalniały ich postęp. Gdy zbliżyli się do bram, liczba żołnierzy imperialnych patrolujących ten obszar dramatycznie wzrosła. Jednak zachowali spokój i po prostu chodzili, jakby byli w interesach. Niestety, gdy brama była już w zasięgu wzroku, przechodzień wpadł na Kanę, przewracając ją w taki sposób, że niechcący rozpięła kurtkę Burke'a, odsłaniając miecz świetlny przypięty do jego paska.
"Patrzeć! Oto Jedi! Strzelaj, żeby zabić!” – krzyknął szturmowiec.
W mgnieniu oka Burke wyciągnął broń, zapalając niebieskie ostrze. „Kana, idź! Dosiadaj się do ścigacza!”
Gdy trójka szturmowców otworzyła ogień, Burke zręcznie odbił ich strzały, natychmiast zabijając jednego z trzech. Korzystając z ich zaskoczenia, skoczył bezpośrednio na pozostałą parę, lądując pomiędzy nimi i wykonując na nich obu poziomym obrotem. Dezaktywował broń i pobiegł w stronę ścigacza, wycofując się wraz z Kaną w chwili, gdy przybywały posiłki.
Lecąc przez pustynię z maksymalną prędkością, śmigacz Burke'a został nagle wstrząśnięty, gdy prawie nie trafił w cel strzału z blastera. Kana wyjrzała za nich i zobaczyła dwa ścigające ich imperialne ścigacze.
Burke ostrzegł: „Musimy ich zgubić, zanim dotrzemy do kanionu, bo inaczej wyśledzą nas aż do mojego statku”.
"Na tym!" Wyciągając blaster, Kana wprawnie wycelowała w ścigacze, rzucając na jednego z nich pierwszym strzałem. Piloci ci byli jednak lepsi od większości i z łatwością udało im się utrzymać cel. Zmieniając taktykę, oddała teraz do nich szybką serię strzałów, rozbijając ich i sprowadzając jednego z nich prawie obok ścigacza. Wciąż celując w kadłub, wycelowała dokładnie w sam środek i strzeliła dwa razy, zrzucając pilota z pojazdu.
"TAK!!!" Kana pisnęła.
"Niezły strzał! Drugi jest na naszej szóstce!”
Kiedy próbowała oddać czysty strzał, drugi pilot pokazał swoje niezwykłe umiejętności, zręcznie poruszając się tam i z powrotem, aby uniknąć jej wzroku. „Cholera! Nie mogę oddać czystego strzału, on ciągle unika!”
„OK, mam pomysł”. Burke opuścił przednią szybę i ostro skręcił w prawo. „Przygotuj się do strzału prosto!”
Szybko wyrównał i natychmiast nacisnął hamulce, powodując, że motocyklista przejechał bezpośrednio obok nich. Następnie Burke przyspieszył na pełnym gazie, aby go nie zgubić. „Ok, jest w samym środku, złap go!”
Kana dokładnie wycelował i oddał dwa strzały bezpośrednio w tylny silnik. Gdy z motocykla uniósł się dym, ostatecznie eksplodował w postaci kuli ognia. "Rozumiem!" Krzyknęła Kana.
„Podrap dwa! Mamy jasność, opuśćmy tę planetę.
Wpływając do ujścia kanionu, Burke nawigował speederem przez labirynt formacji skalnych, docierając w końcu do odosobnionego wychodnia, w którym znajdował się jego statek.
„Niezła jazda…”, zdziwiła się Kana.
„Tak, ona jest klasą Obrońcy, zbudowaną na zamówienie dla starego Zakonu Jedi. Po tym jak mój mistrz i ja uciekliśmy w nim przed Wielką Czystką Jedi, pracowaliśmy nad diabelską modyfikacją tego dziecka. Dodano potężny system maskowania, dzięki czemu jest całkowicie niewykrywalny. Kiedy już znajdziemy się w kosmosie, nikt nas nie znajdzie, chyba że sami tego będziemy chcieli.
Burke uruchomił rampę wejściową, chcąc wejść na pokład i wystartować. Jednak w najgorszym przypadku, jaki można sobie wyobrazić, hydraulika uległa awarii i rampa utknęła w połowie otwarta. Kiedy oboje pracowali nad ponownym uruchomieniem windy, Burke nagle poczuł zbliżającą się złowrogą obecność. „Zacznij już działać z rampą” – ostrzegł Kanę. Skinęła głową, wyraźnie przestraszona jego zmianą zachowania.
Kiedy Burke stał twarzą w twarz z wąskim wejściem na wzniesienie, usłyszał charakterystyczny dźwięk, który powoli stawał się coraz głośniejszy. Im bliżej było, tym wyraźniejsze było to, co się zbliżało. Rozpoznając charakterystyczny oddech opisany w niezliczonych opowieściach z kantyny, wkrótce stanął twarzą w twarz z Darthem Vaderem, Lordem Sithów.
„Fascynujące…” – dobiegł głos zza maski. „Jeśli się nie mylę, zwracam się teraz do Burkateera Larka. Wygląda na to, że Padawan zdobył pewne umiejętności.
Zdecydowany nie okazywać strachu, Burke odpalił: „Darth Vader. Pachniesz lepiej, niż historie, które opisujesz.
Spoglądając na siebie przez chwilę, każdy był w pełni świadomy prawdopodobnych konsekwencji tego spotkania. Gdy wzrok Vadera przesunął się na Kanę, gorączkowo pracującą nad naprawą rampy, Burke natychmiast wyciągnął miecz świetlny. „Nie mieszaj jej do tego” – zagroził. „Ona nie ma z nami nic wspólnego”.
„Jeśli tego właśnie chcesz” – powiedział Vader, zapalając swoje szkarłatne ostrze – „to wiesz, co musisz zrobić”.
Niezła próba, ale nie gram w twoją grę.
Korzystając ze swojego szybkiego myślenia, Burke zaczął oceniać nadchodzący pojedynek. Vader był znany ze swojej siły i sprawności fizycznej. Jego zasięg również byłby jego zaletą, a miał dobre 8 cali przewagi wzrostu nad Burke'em. Vader był jednak znany z tego, że poruszał się dość wolno, przynajmniej na nogach. Jego kombinezon uniemożliwiał mu także wykonywanie jakichkolwiek akrobacji, nawet przy pomocy Mocy. To byłaby przewaga Burke’a: mobilność.
Vader rzucił się do przodu, rozpoczynając atakiem znad głowy, typowym dla jego stylu walki. Burke bronił się łatwo, choć od razu poczuł, jak potężne są nawet najprostsze ciosy Vadera. Cholera, on naprawdę jest silny. Teraz, wiedząc, że bezpośredni atak któregokolwiek z walczących postawiłby go w wyraźnie niekorzystnej sytuacji, Burke natychmiast zaczął stosować taktykę uderzenia i ucieczki.
Gdy Vader zwiększał tempo swoich cięć, Burke zaczął stosować prostą, ale skuteczną strategię. Lekko broniąc każdego uderzenia, aby przekierować, a nie blokować brutalną siłą, nieustannie unikał, powoli otaczając Vadera. Ten styl był również powszechny u starego Kenobiego; już u szczytu kariery był znany ze swoich zdolności defensywnych. Gdy Vader zaczął zdawać sobie z tego sprawę, zmieniając swoje ataki na precyzyjne uderzenia wspomagane Mocą, Burke natychmiast wykonał salto nad swoim przeciwnikiem.
Uderzając poziomego ciosu w plecy Vadera, był zdumiony, jak sprawnie Lord Sithów się bronił, po prostu przerzucając miecz świetlny przez ramię, skutecznie wykonując jednoręczny blok bez patrzenia. Historie nie oddają mu sprawiedliwości. Mimo to wiedział, że Vader lubił bawić się swoją ofiarą, zanim zbliżył się do zabicia. Kiedy odwrócił się w stronę Burke'a, młody Jedi wiedział, że musi sformułować warunek zwycięstwa, zanim zabawa się zakończy.
Wznawiając atak, Vader zaczął teraz szybko uderzać z wielu kierunków, czerpiąc z technik bojowych swojej młodości. Zaczął kręcić szablą w dłoni, a siła jego cięć gwałtownie wzrosła, zmuszając Burke'a do użycia pełnych akrobatycznych manewrów, aby ich uniknąć. Potrzebując czegoś, co przechyliłoby szalę na jego korzyść, nagle przypomniał sobie torbę z zapasami w swoim ścigaczu.
Szybko odpychając Vadera z powrotem, aby dać sobie chwilę oddechu, skupił się z całych sił, czerpiąc z Mocy jak nigdy dotąd. Wyciągnął rękę i przywołał do siebie stary miecz świetlny swojego pana z torby. Gdy tylko Vader doszedł do siebie, zapalił jasnozielone ostrze w lewej dłoni i przyjął postawę ochronną z obiema szablami ustawionymi poziomo, jedną wysoko i jedną nisko.
Niezrażony Lord Sithów kontynuował swoje ataki mocy. Burke był jednak teraz w stanie znacznie skuteczniej bronić się drugim ostrzem, wznawiając strategię okrążenia. Teraz, będąc w stanie przeprowadzić własny atak, Jedi zaczął popychać Vadera z powrotem w stronę ujścia wzniesienia. Podczas pojedynku Burke usłyszał najbardziej niebiański dźwięk na świecie: całkowicie otwierającą się rampę wejściową jego statku.
Zdając sobie sprawę, że jego ofiara była bliska ucieczki, Vader ponownie nacisnął atak, zmuszając Burke'a do uniku serią przewrotów w tył, utrzymując swoje podwójne szable w doskonałej pozycji, aby chronić się w powietrzu. Kiedy powoli skierował pojedynek w stronę statku, Kana wszedł na pokład i rozpoczął sekwencję startu. Burke bronił się przed szaloną serią ataków, które zakończyły się zniszczeniem miecza świetlnego jego pana. Teraz zmuszony do połączenia szablą z Vaderem, w końcu był w stanie się rozłączyć, przewracając się z powrotem na rampę swojego statku, gdy ten wystartował. Jednak w trakcie Burke zadał paskudne cięcie mieczem świetlnym Vadera w lewe udo.
Wspinając się po rampie do kokpitu, Burke zaczął aktywować systemy maskujące, podczas gdy Kana programował współrzędne hipernapędu. „Mam przyjacielski kontakt na Korelii. Może tam pojedziemy? – zapytała.
„Zróbmy to” – odpowiedział Burke. Dwie minuty później osiągnęli prędkość światła, niewykrywalną dla wszystkich wrogich statków. Dysząc i pocąc się w fotelu pilota, Burke nie mógł uwierzyć, że rzeczywiście stanął twarzą w twarz z najbardziej przerażającym wojownikiem w całej galaktyce i doczekał się, by o tym opowiedzieć.
Kana odwróciła się do niego, a jej myśli biegały z prędkością mili na minutę. „Nie mogę w to wszystko uwierzyć… ty, Jedi… ci szturmowcy… on… to już za dużo…”
Burke delikatnie pocierając jej ramię, odpowiedział: „Wszystko w porządku. Jesteś teraz bezpieczny.
Kiwając głową, nagle zauważyła jego nogę. "O mój Boże! Jesteś ranny!”
„Nie, to nic takiego” – próbował ją przekonać, ale jego skrzywienie pod wpływem jej dotyku było zbyt oczywiste.
„To zdecydowanie NIE jest nic! Chodź, do łóżka z tobą.
Statek działający teraz na autopilocie zabrała rannego Jedi do jego kwater, sadzając go na skraju małego łóżka. Oglądając jego nogę, okazało się, że rozcięcie nie wydawało się zbyt głębokie, ale samo rozcięcie prawie odcięło mu nogawkę spodni. Oddarła ostatni kawałek materiału z nogi, odsłaniając go do połowy uda.
„Na ścianie wisi apteczka z odrobiną płynu bacta” – polecił jej.
Zdjęła mu buty i skarpetki, wyjęła lekarstwo z apteczki i zaczęła opatrywać jego ranę. Na początku zabolało, ale kojące ruchy jej dłoni powoli zaczęły go uspokajać. Gdy jego rana była już czysta, zabandażowała ją i usiadła obok niego na łóżku.
„Wiesz, masz wielkie szczęście. Cięcie nie było zbyt szkodliwe, ale centymetr lub dwa więcej, a mógłby całkowicie przeciąć ci mięsień” – powiedziała.
Wzruszył ramionami. „Pochodzi z terytorium. Rycerze Jedi, strażnicy pokoju i sprawiedliwości, bez względu na wszystko.
Spojrzała w jego głęboko niebieskie oczy, oszołomiona. – Nadal w to wierzysz, po tylu latach? Po tym wszystkim, co się wydarzyło?
Uśmiechnął się. „To wszystko, co kiedykolwiek miałem, wszystko, czego kiedykolwiek chciałem. To znaczy do czasu…”
Jego dłoń powoli przesunęła się na jej wierzch. "…Dopóki ty."
Kiedy napięcie między nimi osiągnęło szczyt, Kana nie mogła się już dłużej powstrzymywać. Zarzuciła mu ramiona na szyję i pocałowała go namiętnie, nie pragnąc niczego więcej, jak tylko go kochać. Choć na początku się wahał, powoli zaczął odwzajemniać jej uczucia, przesuwając dłonią w dół po jej plecach. Przerzuciła nogę i usiadła okrakiem na skraju łóżka, ujęła jego twarz w dłonie i kontynuowała ich całowanie.
– Burke… chcę tylko, żebyś wiedział. To nie ma nic wspólnego z faktem, że jesteś Jedi. Nie jestem mdlącą dziewczyną, która chce się na ciebie rzucić z powodu tego, co dzisiaj dla mnie zrobiłeś. Ja… chcę ciebie. Pragnąłem cię od pierwszego dnia, kiedy się poznaliśmy. Zaczęła powoli rozpinać ciemnoniebieską koszulę roboczą. „I jeśli mnie zechcesz, wiem, że uczynisz mnie najszczęśliwszą dziewczyną we wszechświecie”.
Kiedy skończyła się rozpinać, zostawiła koszulę luźno zwisającą, ledwo zakrywającą jej kuszące piersi. Wznawiając pocałunek, powoli przesunęła dłońmi po jego twarzy i w dół, do silnej szyi. Zaczęła delikatnie masować biodrami, uważając, aby nie otrzeć się o rozcięcie na jego udzie i poczuła, jak jego ogromny kutas twardnieje przy niej.
Przerywając na chwilę ich pocałunek, aby zaczerpnąć powietrza, Burke sapnął: „Ja… też cię chcę. Boże, pragnąłem Cię od tak dawna. Wiem, że nie powinnam tego robić, że to nie jest sposób Jedi, ale w kanionie naprawdę dzięki tobie przeżyłam. Podczas pojedynku z Vaderem ciągle o tobie myślałem, wiedząc, co się z tobą stanie, jeśli zawiodę. Wsunął dłonie pod jej rozpiętą koszulę, delikatnie gładząc jej plecy. „Byłeś moją siłą. Dzięki Tobie mogłem dokonać rzeczy, o których nigdy wcześniej nie myślałem, że są możliwe. Jeśli to nie jest prawdziwa natura Mocy, to nie wiem, co nią jest.
Przyciągnął ją do siebie i delikatnie pocałował. Powoli przesuwając rękami po jej plecach, zaczął zsuwać z niej koszulkę. Wzruszyła ramionami, gdy to zrobił, pozwalając niebieskiemu ubraniu opaść na podłogę statku. Jej nagie piersi były teraz w pełni odsłonięte. Wzięła jego dłoń i delikatnie położyła ją na swoim lewym cycku. Kiedy zaczął ją pieścić, jego lewa ręka przesunęła się w górę, by przeczesać jej ciemnorude włosy, wywołując z niej jęk przyjemności. Odrzuciła głowę do tyłu, pozwalając mu zacząć całować jej szyję, powoli przesuwając się w dół do jej klatki piersiowej.
Dotarłszy do jej popiersia, przez chwilę zatrzymał się w dolinie jej piersi, zanim wziął jej lewy sutek do ust. Usłyszał jej pożądliwe westchnienie, co tylko zachęciło go do dalszego działania, masując palcami jej prawy sutek podczas lekkiego ssania. Po kilku minutach tego dokuczania nie mogła już znieść więcej i zdecydowała, że musi mieć go całego. Delikatnie zsunęła się z jego kolan, pochyliła się nad nim i lekko pocałowała go w usta, po czym wsunęła dłonie pod jego zakurzoną brązową koszulę. Podciągając go do góry i przez głowę, odsłoniła jego silną klatkę piersiową, stwardniałą po latach tajnego treningu.
Z uwodzicielskim chichotem, żartobliwie popchnęła go na plecy i poprawiła pasek, po czym delikatnie zdjęła resztę jego luźnych czarnych spodni. Teraz, mając przed sobą zupełnie nagiego mężczyznę, którego pragnęła, pomyślała, że powinna się odwdzięczyć. Uśmiechając się z uwodzicielskim wyrazem oczu, zrzuciła buty i odpięła pasek, po czym odwróciła się do niego plecami. Patrząc przez ramię, widziała, jak bardzo podobał mu się występ. Rozpinając czarne spodnie, pochyliła się, gdy je z siebie zsuwała, lekko potrząsając tyłkiem, gdy spadały.
Teraz całkowicie odsłonięta, podeszła do stóp małego, pojedynczego łóżka, powoli i pożądliwie czołgając się w jego stronę. Unosiła się nad nim, drażniąc go przez chwilę, zanim szybko przyciągnął jej twarz do siebie, a jego pocałunek pokazał więcej pasji i pożądania, niż okazywał do tej pory. Jęcząc z zachwytu, była mile zaskoczona, gdy poczuła jego rękę przesuwającą się po jej płaskim brzuchu, wkrótce docierającą do jej warg sromowych. Kiedy delikatnie stymulował jej łechtaczkę, zanurzając ją we własnych sokach, kontynuowała pocałunek i zaczęła powoli szarpać kutasa.
Na początku była zaskoczona jego rozmiarem, długimi na siedem cali i dość szerokimi. Przerywając na chwilę pocałunek, nie mogła powstrzymać się od mruczenia: „To jest mój rodzaj miecza świetlnego…”
Klepiąc ją żartobliwie po plecach, odpowiedział sarkastycznie: „Bardzo kreatywne. Jak długo czekałeś, żeby go użyć?”
Chichocząc, odpowiedziała: „Gra słów z mieczem świetlnym? Odkąd powiedziałeś mi, że jesteś Jedi. Bawić się tym? Odkąd po raz pierwszy cię ujrzałem…”
Wznawiając ich pocałunek, usiadła na nim ostrożnie okrakiem, starając się nie obciążać jego nóg. Kiedy oparła dłonie na jego silnej klatce piersiowej, on ostrożnie poprowadził ją za talię, aby dopasować się do jego penisa. Powoli opuszczając na niego swoją ociekającą cipką, jęknęła z satysfakcji. Ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy, gdy zaczęła delikatnie podskakiwać wzdłuż jego trzonu, a jej niesamowite piersi kołysały się w jej tempie. Otworzyła oczy i spojrzała pożądliwie w jego.
„Nie masz pojęcia, ile razy sobie to wyobrażałam” – szepnęła bez tchu. „W niektóre noce, kiedy nie mogłam spać” – powiedziała, zaczynając erotycznie bawić się własnymi sutkami – „nie mogłam powstrzymać się od sprawiania sobie przyjemności… tobie. Słysząc twój głos, wyobrażając sobie twoje ręce na całym ciele… w niektóre noce tylko to pozwalało mi przetrwać.
Pochylając się do przodu, z imponującymi piersiami zwisającymi przed jego twarzą, kontynuowała: „Ale rzeczywistość jest o wiele, kurwa, lepsza…”
Nie mogąc już dłużej się kontrolować, chwycił jej wąską talię, trzymając ją nad sobą, i zaczął w zawrotnym tempie wbijać w nią swojego kutasa. Jej jęki przyjemności i ekstazy tylko go zachęciły, nie dając jej nawet chwili wytchnienia. Potrzebowała go, tak jak on potrzebował jej. Gdy para zaczęła wspólnie osiągać orgazm, w końcu wyciągnął ostatni cios, wydalając swoje nasienie do jej łona z gardłowym jękiem…
Patrząc na nią, dysząc i pocąc się, Melody tylko uśmiechnęła się do Mike'a. – Witamy ponownie – mruknęła.
Witając go słodkim pocałunkiem, była zdumiona fantazją, jakiej właśnie doświadczyli. „Jesteś bardzo zabawnym i kreatywnym mistrzem” – powiedziała, żartobliwie szturchając go w nos, gdy leżała na nim.
"Co? Z powodu moich fantazji o kujonach? – zapytał sarkastycznie Mike, powoli wracając do własnej świadomości.
Chichocząc, Melody odpowiedziała: „Oczywiście. Wiele osób doświadczających fantazji nie jest w stanie myśleć o niczym innym poza seksualną częścią rzeczy. Ty natomiast miałeś fascynującą historię, ciekawe postacie, nie wspominając o cholernie dobrej akcji.
Usiadł i lekko przetarł oczy. „Więc czy rzeczywiście uprawialiśmy seks, skoro nasi bohaterowie występowali w fantazji?”
"NIE. Zasadniczo oboje spaliśmy przez cały czas na sofie. Jednak teraz, gdy fantazja dobiegła końca, nadal możemy odczuć wszystkie skutki fantazji, jak prawdopodobnie możesz stwierdzić. Na przykład…” Pochyliła się blisko jego ucha, szepcząc: „Nadal czuję twojego pulsującego kutasa w mojej cipce”.
Wijąc się na tę myśl, Mike zapytał: „Czy to dlatego moje bokserki są przesiąknięte moją własną spermą?”
„No cóż, nie wiem… sprawdźmy i zobaczmy.” Zsuwając jego spodenki gimnastyczne na kolana, odsłoniła jego wiotkiego kutasa, wciąż pokrytego lepkością. Zaczęła lizać jego penisa niczym lizaka, jęcząc z zachwytu. „Mmm… to zdecydowanie twoja sperma. Smakuje wspaniale.”
Ponieważ zbliżała się 8:00, Mike zdecydował, że przyda się mały wieczorny relaks. „Chcę, aby moja energia seksualna została w pełni naładowana, abym mógł cieszyć się przyjemną, długą i relaksującą ręczną robotą od mojej wspaniałej dziewczyny”.
Swędzić. Błysk.
Natychmiast kutas Mike'a osiągnął pełną uwagę. Melody pociągnęła go, aby usiadł prosto na sofie i podała mu pilota od telewizora. „Dlaczego nie zobaczymy, co się dzieje, dopóki spełnię twoje życzenie?”
"Brzmi dobrze jak dla mnie." Mike przeskakiwał po kanałach, zanim zdecydował się na kanał odtwarzający powtórki Seinfelda. Kiedy patrzyli, nie mógł powstrzymać się od wrażenia Melody, która była w stanie ogarnąć czystą śmieszność programu, nie tracąc ani chwili czasu na mistrzowską ręczną robotę. Powoli go głaskała, od czasu do czasu zwracając uwagę na jego wystającą głowę, zanim zeszła niżej. Widział, że dbała o to, by cieszył się jazdą tak długo, jak to możliwe, i zdecydowanie nie narzekał.
Mike'owi ciężko było skupić uwagę na programie w telewizji, gdy czarna satynowa szata Melody zaczęła zsuwać się do jej ramion, odsłaniając szczyty jej niesamowitych piersi. Podskakiwały i podskakiwały lekko, gdy sięgnęła do stołu, pompując trochę lubrykantu z butelki stojącej na stoliku do kawy. Nie było tego minutę temu, prawda? Uśmiechnęła się złośliwie; pocierając swoje dłonie i pokrywając jego kutasa chłodnym, śliskim żelem.
„Och, to miłe…” mruknął Mike.
Wracając do spokojnego głaskania, zachichotała. – Pomyślałem, że może ci się spodobać.
Chwilę później ruszył kolejny odcinek Seinfelda. Co zabawne, był to jeden z najsłynniejszych odcinków wszechczasów, „Konkurs”. Kiedy bohaterowie zakładali się, kto wytrzyma najdłużej bez masturbacji, Melody nie mogła powstrzymać się od śmiechu. „Wiesz, wygrałbyś ten konkurs bez dwóch zdań”.
Unosząc brwi, Mike odpowiedział: „Jak nazywa się to, co teraz robisz?”
„Masturbacja partnera, głuptasie. Stawiamy na samozadowolenie.” Zachichotała, kontynuując: „Szczerze mówiąc, być może już nigdy nie będziesz musiał się masturbować”.
„Cóż, nadal jestem facetem, ale z tak pięknym dżinem seksu jak moja dziewczyna, myślę, że wszystko jest możliwe” – pomyślał.
Pod koniec odcinka Mike mógł poczuć, jak jego orgazm powoli narasta. Melody wyciszyła telewizor i uklękła przed nim przed sofą, patrząc mu uwodzicielsko w oczy, zwiększając prędkość swoich czółenek. Satynowy szlafrok nadal wisiał na jej ramionach, zasłaniając jedynie piersi. Kiedy Mike na nich patrzył, wpadła na świetny pomysł i powiedziała zmysłowym głosem: „Chcesz ich przelecieć?” Oszołomiony jej niegrzeczną sugestią Mike mógł jedynie skinąć głową w odpowiedzi.
Uśmiechając się, podniosła się wyżej na kolana, pociągając za kokardę szaty i pozwalając jej opaść na podłogę. Wzięła butelkę lubrykantu ze stolika do kawy, wycisnęła trochę na dłonie i zaczęła zmysłowo wcierać ją po swoich wspaniałych piersiach z miseczką D. Wyraźnie dobrze się bawiła, nie mogła powstrzymać się od poprawiania sutków podczas smarowania się, dysząc w odpowiedzi na własne ręce. Mike przez pół sekundy myślał, że mogła przesadzić z tą reakcją na jego korzyść, ale potem się rozmyślił; wiedział z własnego doświadczenia, jak wrażliwe są jej sutki.
Mając już odpowiednio nawilżone piersi, Melody pociągnęła go do przodu na siedzenie, tak że był lekko pochylony, a jego tyłek znajdował się tuż przy krawędzi poduszki sofy. Kiedy pochyliła się nad jego pachwiną, Mike nagle przypomniał sobie jej wczorajszy lodzik.
„Proszę o opaskę.” Jej czarna opaska pojawiła się ponownie, zapewniając doskonały widok na to, co miało nadejść.
Przesuwając swoje imponujące kule po jego kutasie, zaczęła go delikatnie masować, najpierw prawą, potem lewą. Stopniowo zwiększając prędkość swoich naprzemiennych ruchów, wkrótce praktycznie poruszała się motorówką jego kutasem swoimi cyckami. W końcu zwolniła, aż do zatrzymania, gdy jęknął z przyjemności, a następnie umieściła swoje piersi bezpośrednio nad jego nabrzmiałym członkiem. Ściskając je razem z przodu, utworzyła w dekolcie maleńki tunel, którym mogła go pieprzyć. Przycisnęła swój biust do główki jego kutasa, powoli biorąc go pomiędzy swoje wspaniałe piersi. Kilka sekund później w końcu zobaczyła, jak jego czubek wynurza się z jej doliny. Przytrzymując go tam przez chwilę, szybko go pocałowała, chichocząc, zanim zdecydowała, że nadszedł czas, aby zabrać go na Księżyc.
Melody zaczęła teraz w umiarkowanym tempie wsuwać i wysuwać jego penisa z dekoltu, nie spuszczając z niego wzroku. Mike był zupełnie oniemiały; nie wiedział, co było bardziej seksowne: tijob, oglądanie titjob czy niesamowity wyraz pożądania i pożądania na jej twarzy. Jej szmaragdowe oczy skupiły się na jego, jej prędkość wzrosła teraz do maniakalnego tempa, powodując, że jego oczy wyszły na wierzch ze zdziwienia i przyjemności. Nie śmiał odwrócić wzroku; nie chciał przegapić ani chwili tego oszałamiającego doświadczenia. Kiedy jej oddech stał się głębszy i bardziej chrapliwy, a na jej twarzy pojawił się coraz większy złośliwy uśmiech, Mike wiedział, że nie ma dużo czasu.
„Jeśli tak dalej pójdzie… będziesz miał jeden… cholerny bałagan… do posprzątania” – Mike zdołał złapać oddech.
Uśmiechając się złośliwie, odpowiedziała po prostu: „Taki jest pomysł”.
Utrzymując wysokie tempo, Melody w końcu wyciągnęła swój atut. Ściskając swoje piersi tak mocno, jak tylko mogła, powodując, że oczy Mike'a wybrzuszyły się pod wpływem tego nowo odkrytego napięcia, opuściła głowę i żartobliwie lizała czubek jego kutasa za każdym razem, gdy się do niej zbliżał. Połączone wrażenia wizualne i fizyczne przelały kroplę wody, dzięki której Mike przekroczył punkt, z którego nie było odwrotu. Melody, czując, że jego koniec jest bliski, zwiększyła dzikość swojego podskakiwania do poziomu, którego żaden normalny człowiek nie byłby w stanie utrzymać. Patrząc prosto w jego oczy, jej własne pełne nienasyconego pożądania, nie była w stanie wypowiedzieć nawet słowa szturchnięcia, zanim zaczął wybuchać.
Mike chrząkał i jęczał w ekstazie, nie odrywając wzroku od niesamowitego widoku przed nim. As he spewed stream after stream of thick, juicy cum, coating Melody’s neck and gorgeous tits, his passion was only prolonged by her unbridled joy in causing his orgasm. Finally coming down from his climax, he managed a few breathless words.
“That’s one hell of a grin. Which do you love more? Making me cum, or being covered in it? I honestly can’t tell.”
Giggling lustfully, she wiped a dribble of his cum with her middle finger and licked it clean, her eyes never leaving his. “Both,” she replied in a husky voice.
“Well, I wish for a warm, moist towel so I can clean up my exceedingly dirty girlfriend. And once I’m done cleaning her up, it’s her turn…”
Tingle. Flash.
Instantly, Mike was holding a green towel, steamed to the perfect heat and wetness. Leaning forward on the sofa, he began wiping the valley of her cleavage, working straight up between them and up to her chin. Sweeping the front half of her neck gently, he then sensually began to clean her shoulders, kissing her forehead in the process. Making his way down to her tits, he cleaned each individually, paying extra attention to her nipples. As she squirmed in anticipation, he cupped her face in his hands. After a long kiss, he vigorously wrapped his arms around her torso, pulling her up and onto the sofa in one swift motion.
As Melody laughed in surprise and excitement from his sudden exercise of control, Mike knelt on the floor in front of the sofa, just as she had done a few moments before. Running his hands along her inner thighs, her eyes rolled back into her head, savoring the moment. He pulled her forward on the sofa, her pussy now resting at the edge of the cushion, and reached his hands up to fondle her breasts and nipples. Beginning to kiss her legs, slowly working his way toward her damp pussy, he could clearly see just how horny jacking him off had made her. Tracing her outer lips with the tip of his tongue, he took in her delicious juices, bringing a smile to his face.
“You taste… so good,” he whispered.
“R-really?” came her surprised reply.
“Mmm hmm. It’s like honey, or sweet nectar. It’s intoxicating. Addictive.” He lightly licked her between his descriptions.
“Well, then… quit talking and make me cum already…”
Resuming his worshipping of her womanhood, he began lapping her steadily from the base of her lips all the way up to her clit. Although she squirmed and buckled, Melody did an admirable job of helping him stay on target, gently placing her hands on the back of his head and running her fingers through his hair. He smiled to himself, exceedingly proud of how much he was making her lose control, and slipped his middle finger into her dripping slit. Hearing her breathing become increasingly heavy at the dual sensations occurring, he then began flicking her clit with his tongue. Unfortunately, he soon realized that his tongue’s stamina wouldn’t allow him to keep this up much longer. Until, of course, he remembered that he was eating a sex genie.
I wish any time I pleasure you that my tongue would never run out of strength.
Tingle. Flash.
Now reinvigorated, Mike’s tongue licked and flicked with drive and purpose, only to be satisfied when Melody became a moaning puddle of orgasms. Sensing from her vocalizations that she was extremely close, he now began sucking her swollen clit and curling his finger to massage her g-spot. Melody’s eyes bulged, her hands latching onto the backrest of the sofa in a death grip. With a few final tickles of her g-spot, he blew an intense stream of cool air on her clit, sending her over the edge, screaming and moaning all the while. Her sweet juices gushed from her womanhood, soaking the sofa and sticking to Mike’s stubble. She twisted and writhed, her words little more than incoherent babbling. After a solid five minutes, she finally came down to earth, seemingly in a trance-like state. Mike moved to sit next to her on the sofa, kissing her cheek.
“I love you,” he whispered. The words themselves were enough to send her spontaneously rocking into another mini orgasm.
“Holy shit! I came again, and you didn’t even touch me!”
Chuckling, he started, “Well, that’s because I lo-”
“Stop right there mister!” she interjected. “I believe you, I love hearing it, but I can’t really handle another one of those right now.”
Relenting, he sat back on the sofa as Melody rested her head on his shoulder. Sighing contentedly, she asked, “So, what’s going on for tomorrow?”
Going through things in his head, Mike responded, “Well, no formal rehearsals this week with my audition this Friday and… oh crap.”
“What’s wrong?”
Mike sighed, mad at himself. “I have the biggest audition of my life in less than a week and I haven’t practiced in two days. In professional music, that’s like a supermodel going to get a Big Mac. You just don’t do it.”
Running her fingers through his tussled hair, Melody purred, “Oh, my poor, poor Master. If only he could realize the full potential of his genie’s powers in order to balance his work and sex lives.”
“Wait, are you saying you can help fix this? I thought your powers were only for sexual purposes?”
Nodding, she replied, “They are.”
Now thoroughly confused, Mike asked, “Then what wish could you possibly grant that would help in my music career and the upcoming audition?”
“I’m sorry, but I’m not allowed to tell you that. You have to answer that question for yourself,” she said, frowning slightly.
“Ok, let me think…”
Mike pondered the situation for several minutes in silence, running through different scenarios in his head. Half a can of Coke later, he had arrived at a wish he thought might fit the bill perfectly.
“Alright, I think I have a wish. Let me know if any of this won’t work,” Mike said. “I wish for all of my musical abilities, range, stamina, tone, technicality, musicianship, and so on, would increase every time we have sex, experience a fantasy, or are intimate in any way, shape, or form. The increase would be no less than the benefits I would receive from a day of practicing, and potentially more, depending on the intensity of the sex. All of that within your parameters?”
With a sly look on her face, she responded, “Yep, I can do that.”
His eyes lit up, showing his extreme pride in having found the solution she had alluded to. “Oh, one other question. Is it possible to retroactively apply the effects of this wish to all of our encounters since I first met you?”
Melody closed her eyes for a minute, appearing to search for an answer in the deep recesses of her mind. “…Just barely,” she finally replied.
Tingle. Flash.
Mike now felt the tingling envelope his lips, lungs, and mind. He felt great, as if he could perform a three-hour recital right then and there, no warm-up required.
This is gonna come in real handy…
“I take it you’re pleased?” Melody asked, running her hands over his chest.
Taking her hands in his, he kissed her knuckles sweetly, replying, “Very.”
She giggled. “Well then, it seems we have quite a bit of ‘practicing’ to do this week, don’t we?”
“Yes, yes we do,” he said, laughing. “Truthfully, though, there’s still no substitute for real honest hard work. Especially when it comes to career defining auditions.”
“I suppose that’s true. And step one is a restful night’s sleep, correct?”
Seeing that it was now nearing 10:00, and his plan had always been to get up early on Monday for a long day of preparation, he agreed. The pair strolled back to their bedroom, turning off all the lights in the apartment as they passed them. Melody hung her black robe up on a door hook, and Mike discarded his boxer briefs in the laundry hamper. Crawling into their king-sized bed, Melody snuggled up into her favorite position in the world: curled up in the crook of Mike’s arm, her head on his chest.
“Want me to wake you up again tomorrow?” she asked sweetly.
“Sure,” he said, smiling. “6:30 work for you?”
“Sounds wonderful,” she said with a contented sigh.
Mike reached over to switch off the lights, curling up with the girl of his dreams in his arms. Minutes later, they were sound asleep.